25 grudnia 2010

torebkowe grzeszki

Jeśli jest jakaś rzecz, której kupno sprawia mi większą przyjemność niż posiadanie nowej pary butów, to jest nią torebka. Ach, ile razy zdarza mi się wejść do sklepu z błogą nieświadomością, że wypatrzę tam swój wymarzony model! Ile takich miłosnych uniesień mnie już spotkało! Jeśli wybrankiem serca jest akurat praktyczny i pojemny 'worek' to ryzyko sercowego zawodu maleje, bo zakup mogę jakoś usprawiedliwić - przydatny i wygodny. Gorzej, jeśli to przebiegły kochanek, jakim jest kopertówka. Zauroczy. Rozkocha. Wydasz na to cudo ostatnie pieniądze..a potem przez pół roku szukasz okazji, by się z nim publicznie pokazać! Niestety, dla osób, które zwykle biorą ze sobą połowę swojego mieszkania (tak jak ja - nigdy nie potrafię zachować trójelementowej koncepcji klucze-portfel-telefon, nigdy!), kopertówka najlepszym pomysłem nie jest. Na szczęście od Sylwestra dzieli nas tylko kilka dni i możemy zapomnieć o pragmatyzmie, szczególnie, że potem czeka nas karnawał - jeśli więc zwykle brakuje nam argumentów na kupno, teraz możemy pozwolić sobie na takie szaleństwo. Wybór jest ogromny - od kruczoczarnych klasycznych modeli do tych bogato zdobionych cekinami albo wyjątkowym zapięciem (moim faworytem jest oczywiście kopertówka McQueena z uchwytem przypominającym kastet, jakiś czas temu widziałam całkiem ładną wariację na ten temat w River Island). Kolory, wzory, style - każdy znajdzie coś dla siebie. A prócz wielu zbliżających się okazji, do zakupu dodatkowo kuszą promocje - przeglądając strony internetowe wpadło mi już w oko kilka grzechów, które popełnię, jak tylko moja noga stanie w centrum handlowym.;)


Wszystkie zdjęcia pochodzą ze stron internetowych wyżej wymienionych sklepów i były dostępne w dniu pisania posta.
All those photos are from online store's websites and were used to promote those products.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz