26 października 2011

The (inspiring) Room

Magazyny o modzie zajmują wysokie miejsce na listach inspirujących mnie rzeczy. Sama nie wiem, jakie lubię najbardziej - cenię i te z dużą ilością tekstu, i z samymi fotografiami, po angielsku oraz w rodzimym języku. Ważne, żeby było świeżo, ciekawie, z pasją. Inspirująco! Ostatnio poznaję trochę zagraniczny rynek - w moje ręce wpadł skandynawski SVA Magazine (dla fanów fotografii polecam podwójnie), doszły do mnie plotki o węgierskim The Room. Niestety, w Polsce dostępny jest tylko w Warszawie, ale... od czego jest Internet?
The Room to magazyn, który od 2004 wydawany jest dwa razy do roku i zachwyca pięknymi i przemyślanymi zdjęciami oraz intrygującymi artykułami (także po angielsku!). Niedawno ukazał się 14 numer, który niestety, przeglądam wyłącznie internetowo. W środku między innymi wywiad z Tildą Swinton (czy Wy też uważacie ją za szalenie intrygującą i inspirującą postać?) i sporo zdjęć-perełek. Nigdy nie myślałam (szczególnie biorąc pod uwagę mój "modowy patriotyzm"), że aż tak zaciekawi mnie węgierska prasa. Jak widać, moda i piękno nie znają różnic kulturowych.

 Wszystkie zdjęcia pochodzą z materiałów prasowych magazynu The Room. Zapraszam na oficjalną stronę, bloga oraz fanpage'a. W Warszawie można go znaleźć w Horn&More (ulica Koszykowa 1).

24 października 2011

Domi Grzybek

Twórczości zdolnych rodaków bronię średnio dwa razy w tygodniu, nie tylko na swoim blogu, ale również podczas licznych dyskusji (blogowych, komentarzowych, forumowych oraz w najzwyczajniejszych rozmowach). Argumentów mam sporo, bo świat "młodej polskiej mody" rośnie - zarówno ilościowo, jak i jakościowo. Są u nas twórcy, którzy trzymają światowy poziom. Przykład? Domi Grzybek. Jej stylu nie da się ominąć. I nie docenić.
Ciężko opisać projekty Dominiki tak, by wyrazić ich charakter. Są słodkie, urzekające, ale nie przesadnie cukierkowe. Na pewno eklektyczne i rzucające się w oczy. Trochę przerysowane - ale w ten pozytywny, inspirujący sposób. To (szalona) mieszanka wzorów, kolorów, ciekawych materiałów połączana z zabawą proporcjami i teksturami. Mimo słodko-bajkowego klimatu większości prac, jest w nich coś prostego, co sprawia, że mogłyby urozmaicić nasze codzienne, szare stylizacje i dodać do nich trochę magii. Moda to zabawa - te słowa zdają się emanować z każdego projektu sygnowanego nazwiskiem Dominiki. Od samego patrzenia na jej lookbooki czuję, że z ust nie schodzi mi uśmiech. Posiadanie takich perełek w szafie to gwarancja dobrego humoru i bycia właścicielem rzeczy oryginalnej, wyróżniającej się a przede wszystkim - pięknej.
Dla tych, którzy nie potrafią docenić mnogości kolorów, tekstur i wzorów (co ciekawe - cały czas nieprzytłaczającej, a pisze to zwolenniczka minimalizmu i prostoty!) - zajrzycie do lookbooka kolekcji holy cow 2011/12. Ograniczona, jasna kolorystyka zastępuje feerię barw, zostaje zamiłowanie do ciekawych tkanin i zabawy krojem. Pisząc o Dominice nie mogę zapomnieć o pewnym poznańskim osiągnięciu, którego serdecznie gratuluję - zdolna projektantka została laureatką Art & Fashion Festival. W galerii Marka Makowskiego znajdziecie to, co zaproponowała Domi oraz inni twórcy w Starym Browarze.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnego fanpage'a Domi Grzybek - tutaj. Pierwsze cztery zdjęcia pochodzą z kolekcji I want to make you happy, fot. Monika Jelińska, MUA - Dominika Latalska, modelka - Agata/Rebel, pozostałe - I want to make you princess, fot. Monika Jelińska, MUA - Grześ Szustal, modelka - Natalia.

22 października 2011

BARDZO dobry design

Wydawało mi się, że nikt i nic nie skłoni mnie do myślenia o torebkowej monogamii. Nie potrafię być wierna jednej firmie (choć Solar łapie sporo punktów za ciekawe wzory), jednemu materiałowi (filcowy worek na wakacje i słomkowy kosz na zimę?!), nie mówiąc już o jednym egzemplarzu. Szczerze mówiąc, nie wiem, ile liczy moja "kolekcja" (nieświadomość to rzekomo jedna z cech nałogu...), ale do tej pory sądziłam, że nigdy nie wymieniłabym jej na jedną markę. Jakiś czas temu przeczytałam u Harel o Bardzo i po przejrzeniu galerii... bardzo się z tymi torebkami polubiłam. Może nie wystarczająco, by oddać mój zbiór, ale by porządnie zastanowić się, czy następnym razem nie inwestować wyłącznie w takie cuda.
Bardzo Studio, to pracownia Justyny Marcinkiewicz, gdzie powstają torby unikatowe, funkcjonalne, dopracowane i co najważniejsze - piękne. Projektantka wyznaje, że szyciem zajmowała się od dziecka, ale dopiero pewne studenckie lato i chęć uporządkowania zgromadzonych materiałów, przyniosły pierwszy zestaw na torebkę. Początkowo bardzo proste, ale od zawsze - dopracowane. Rosły potrzeby, przybywało pomysłów, projekty cieszyły się zainteresowaniem, pasja rozwijała się, aż w końcu, dwa lata temu, zaowocowała stworzeniem Bardzo. I cóż więcej mogę powiedzieć, niż to, że... bardzo to lubię?
Bardzo to chyba wszystko, co miłośniczka torebek (czytaj: każda kobieta), może sobie wymarzyć. Duże i małe, ciemne i jasne, skórzane i z materiału a wszystkie - wyjątkowe. Znajdziemy nawet zestawy męskie, wizytowniki i ciekawe pokrowce na naszych komputerowych, podręcznych przyjaciół. Na szczególnie zainteresowanie zasługują "torby życia" - powstające na specjalne zamówienie ideały. Zwykle to modyfikacje już istniejących egzemplarzy, ale mamy do wyboru różne kolory i faktury materiału, akcesoriów. Projektantka otwarta jest na nasze sugestie, więc może warto zamówić swój wymarzony model z charakterystyczną chmurką? 
Skrojony na torebkę zestaw - czy nie wygląda cudownie?!
Cieszy mnie, że Justyna wspomina o rosnącym zainteresowaniu rodzimymi produktami. Do kogo kierowane są jej torebki? Do wszystkich, którzy potrafią docenić precyzję wykonania i jakość materiałów (skóry - włoskie i hiszpańskie, dodatki produkcji europejskiej, głównie polskiej!), świadomych swoich potrzeb oraz tego, co i dlaczego kupują. Dla tych, którzy BARDZO lubią torby i torebki i chcą wracać do zaufanej marki, spełniającej ich potrzeby. Wierzcie mi, nie trzeba projektować własnego modelu, wystarczy tam zajrzeć - jestem zakochana przynajmniej w trzech egzemplarzach! Chyba naprawdę warto dopisać się na listę stałych klientek. Na zakupy zapraszam bezpośrednio do Justyny lub do Teskoblog Store.
 Zapraszam na stronę Studio Bardzo - tutaj oraz do polubienia na Facebooku. Zdjęcia są autorstwa Havve, mod. - Justyna.

19 października 2011

Blessus AW 2011/12

Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta, że pisałam kiedyś o marce Blessus, która wtedy wchodziła na rynek ze swoją pierwszą kolekcją. Doszły do mnie plotki, że niedawno otwarto Pop Up Store w poznańskim Starym Browarze (dlaczego mnie tam nie ma?!), od jakiegoś czasu niektóre egzemplarze można kupić także w internetowym butiku Full of Style. Ich pokaz przewidziany jest także w tegorocznej, jesiennej edycji Fashion Week Poland. Wygląda na to, że Blessus całkiem nieźle sobie radzi, postanowiłam więc rzucić okiem na ich jesienno-zimowe propozycje.
Inspiracją do stworzenia kolekcji była kobieta-intelektualistka, rozkochana w książkach i podróżach, ceniąca wygodę, ale poszukująca odrobiny elegancji. Trzeba przyznać, że ubrania oferowane przez Blessus odpowiadają temu opisowi. Jestem miło zaskoczona, w ilu świeżych pomysłach zawarto magiczny zamek. Znajdziemy tutaj nowe sylwetki, nie tylko kopie tych z ubiegłego sezonu. Wielkie brawa za płaszcz o linii A, który zamienia się w kurteczkę lub ciepły żakiet (i ten ponadczasowy beż nazywany ostatnio camelem!). Wyjątkowo przyjemnie wyglądają też bluzki z mięciutkiej, "swetrowej" dzianiny. Kilka propozycji wydaje mi się zupełnie nietrafionych i niekoniecznie spójnych, ale... Blessus zdecydowanie należy do marek, które warto śledzić.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Blessus, na którą zapraszam tutaj. Oczywiście Blessus można też polubić na Facebooku.

18 października 2011

Bergen Fashion Guide | Marlene M.

Nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby rower skusił mnie by wejść do sklepu. Cieszę się, że tak się stało - dzięki temu poznałam uroczy sklepik w centrum Bergen. Marlene M to prawdziwe wnętrze z duszą, połączenie nowoczesności ze stylem retro. Subtelne, wyrafinowane, nieprzytłaczające. Zdecydowanie jedno z moich ulubionych miejsc w tej norweskiej miejscowości!
Marka Marlene M. została założona latem 2009 roku. Pod nazwą ukrywają się siostry-bliźniaczki, Maren i Lene Moholt Moldestad. Marlene to imię, jakim nazywał dziewczynki ich dziadek. Kiedy dorosły i założyły własną firmę, uznały, że to idealny szyld dla ich designu. To, co zgromadziły w urokliwym sklepiku, wyróżnia się na tle innych produktów.
W małym butiku od razu rzuca się w oczy retro-inspiracja. Geometryczne wzory, charakterystyczna paleta barw, cudowne... radio, w którym zakochałam się od pierwszej chwili. Znajdziemy tu naprawdę sporo ciekawych produktów - filiżanki, poduszki, ilustracje, torby, czekoladę i herbatę... Każda z tych rzeczy domaga się choć chwili uwagi i naprawdę ciężko wyjść bez wielkiego worka zakupów. Z chęcią wróciłabym tam po wiele drobiazgów - moje serce zdobyły między innymi genialnie wykonane (i pachnące skórą) torby (tak, też myślałam, że ten wzór znudził mi się dawno temu, ale tutaj całkowicie mnie oczarowały!), piękne notesy i albumy Nkuku oraz wspomniane wcześniej, bajkowe retro-radia. Chociaż tak naprawdę rozważyłabym jeszcze zakup jednego z albumów Taschen, kalendarza, kolejnej torby, poduszki, a gdyby w mojej rodzinie pojawiło się jakieś dziecko, także pięknego śliniaczka i eleganckiego wózka. Przyznaję się. Z chęcią kupiłabym naprawdę wszystko!
Wszystkie zdjęcia z powyższego wpisu są mojego autorstwa i proszę o nierozpowszechnianie ich bez mojej pisemnej zgody. Marlene M. znajdziemy na Facebooku, ale warto zajrzeć na stronę internetową (tutaj) - zakupy można robić także przez internet! Gdyby ktoś jednak przez przypadek odwiedził Bergen, do sklepu Marlene M. naprawdę warto zajrzeć  - Lille Øvregaten 2, 5018 Bergen.

16 października 2011

Magda Hasiak - poznańska jesień

Ostatnio na mój e-mail trafiły zdjęcia promujące najnowszą kolekcję Magdy Hasiak dla poznańskiej marki Selektornia. I move the city, jak sama nazwa wskazuje, to prawdziwie miejskie ubrania. Rewelacyjna kampania autorstwa Magdy Krajewskiej sprawia, że rozmyślania o chłodnych porach roku stają się dużo przyjemniejsze. Uśmiechnięte modelki, słońce, poznańskie ulice - nie mam nic przeciwko takiej jesieni!
Kolekcja urzeka mnie wielowarstwowością i ciepłymi materiałami, które kuszą, by w ich towarzystwie spędzić cała zimę. Jest bardzo codziennie, miejsko, wygodnie - nie ma tutaj miejsca na sztywną elegancję. Choć niektóre stylizacje wydają mi się trochę zbyt ciężkie i przypadkowe, pojedynczym ubraniom przyglądam się ze sporą ciekawością. Pozostawiają duże pole do popisu, dając wiele możliwości łączenia, zarówno z innymi elementami kolekcji, jak i z tym, co skrywa nasza szafa. Do zalet muszę dodać przystępne ceny i porządne materiały - z metek spoglądają na nas głównie wełna i bawełna. Autorka kolekcji, wśród inspiracji, wymienia sprzeczności, które towarzyszą miejskiemu życiu. I chyba właśnie takie są te ubrania - różnorodne, pełne kontrastów, przeciwności. Odważne drapowania, odpinane kaptury, ciepłe dodatki (mufki to absolutny must-have z tej kolekcji!) i liczne wzory wyróżniają to, co proponuje nam projektantka, na tle innych marek. Chociaż całość jest zupełnie inna od tego, co sama noszę... z chęcią skusiłabym się na wełnianą spódnicę albo oversize'owy sweter.


Wszystkie zdjęcia są autorstwa Mangdy, modelki - Alex/Hook, Alicja, fryzury - Łukasz Zaleski, MUA - Anita Frajny. Magdę Hasiak można polubić na Facebooku, zapraszam też na stronę Selektorni.

14 października 2011

say yes to XS

Należę do tej specyficznej grupy osób, które ciągle coś notują. Listy zakupów, słowa-inspiracje, tytuły książek i filmów, teksty piosenek, blogowe pomysły... Do samego wymienienia tych rzeczy potrzebuję kilku minut! Problem tkwi w tym, że mam jeszcze jedną miłość - kopertówki. Spoglądają na nas z każdej strony (no popatrzcie na nie!), kuszą, rozkochują... Niestety, notes i mała torebka nie są dobraną para. Były krzyki, łzy, były nawet prośby, ale one ani myślą się polubić, skazując mnie na tworzenie notatek w formie elektronicznej. Na szczęście znalazłam na tak proste i tak pomysłowe jednocześnie rozwiązanie (dlaczego dopiero teraz?!)- notes w formie mini. Duet Tandem proponuje jeszcze jedną zaletę - wcale nie trzeba go wciskać do torebki. Pochwalmy się nim, zabierzmy, gdziekolwiek chcemy... wpinając go w sweter czy dopinając do spodni.
Notes w formie broszki to gadżet, który całkowicie mnie urzekł. Ozdobne okładki aż proszą się o to, by nie skrywać ich głęboko w torbie a pochwalić się taką wielofunkcyjną perełką. Wzorów jest naprawdę sporo - kropki, kreski, kwiatki; kolorów - jeszcze więcej. Lubię dodatki, które zaspokajają moje potrzeby estetyczne, ale dodatkowo spełniają jakąś funkcję. Cieszę się, że Tandem dokładnie przemyślał koncepcję i nie ogranicza nas tylko do zapięcia typowego dla broszek, dzięki "klipsowi" wepniemy go w spodnie, ozdobimy torebkę...a może nawet uda nam się wpiąć go w koczek na głowie? Idealny gadżet na Fashion Philosophy Fashion Week Poland - czuję, że w maju pojedzie tam ze mną!

Wszystkie zdjęcia pochodzą bezpośrednio od duetu Tandem. Zapraszam na stronę - tutaj. W asortymencie także inne egzemplarze:).

12 października 2011

Mariusz Brzeziński - Sacra

Lubię, gdy projektanci od samego początku stawiają sobie wysoko poprzeczkę. Wiedzą, co chcą pokazać, są w tym konsekwentni, tworzą zgodnie ze swoją wizją - nie tylko ubrania, ale cały wizerunek marki. Wiem, że świat mody jest brutalny i ciężko zaczynać od przemyślanych kampanii i dopracowanych szczegółów, ale przecież niektórym się udaje. Tymi "niektórymi" jest między innymi młody projektant, Mariusz Brzeziński. Pierwszy raz usłyszałam o nim od Mileny, która podziwiała jego debiutancką kolekcję osobiście na Dive Into Fashion. Trochę ponad pół roku i Mariusz przedstawia nam kolejną, już dużo bardziej dopracowaną i przemyślaną. Ze względu na inspiracje towarzyszą jej kontrowersje - nie każdy akceptuje kościół jako źródło natchnienia.
Sacra powstała dzięki fascynacji kościołem, klimatem jego wnętrza oraz muzyką sakralną. Znaczenie ma tutaj także duchowy wymiar religii, który odnajdziemy między innymi w delikatnych, zwiewnych koronkach i muślinie. Pojawia się dużo czerni, ale Mariusz udowodnił, że monochromatyczne zestawy w tym kolorze nie muszą być nudne. Pióra, cekiny, włos, koronka - to one grają pierwsze skrzypce. Podoba mi się, że dzięki odbijającym światło materiałom (np. wspomniane pióra), ubrania nie są "płaskie" i mogą zmieniać się wraz z ruchem ciała.
Kolekcja zdecydowanie należy do tych "z pazurem". Na szczęście nie ma tu nadmiaru - ekstrawaganckie tkaniny połączone są z prostym, ponadczasowym krojem a odważniejsze sylwetki ze zwykłymi materiałami. Ubrania są nieprzekombinowane, ale przyciągają wzrok. Cieszę się, że młody projektant zwrócił uwagę na detale - kształt cekinów, błysk piór, wężowa faktura jasnej sukienki. A jeśli już o niej mowa, to w całości brakuje mi kilku ubrań, które płynnie łączyłyby ciemne, bogate elementy, z tymi skromniejszymi i jaśniejszymi. A może to tylko głód kolejnych sylwetek? Chociaż lookbook miał swoją premierę zaledwie chwilę temu, już zacieram ręce na kolejną kolekcję.

Wszystkie zdjęcia oraz informacje pochodzą z oficjalnego fanpage'a Mariusza Brzezińskiego - tutaj. Fotograf - Mateusz Tyszkiewicz, modelka - Oliwia Chęcińska, MUA - Anna Zieja, produkcja - Hubert Szumski. Kilka sylwetek dostępnych jest już na Full Of Style.

9 października 2011

Bartosz Malewicz AW 2011/12

O Bartoszu Malewiczu pisałam już wcześniej, wychwalając jego wiosenne słodkości. Lato minęło, przyszedł czas jesiennych kolorów, warstw i długich rękawów. Jak interpretuje ten sezon młody projektant, który niedawno otworzył atelier w Warszawie? Jesień i zima według Malewicza to głównie odcienie szarości, trochę granatu, czerni i beżów. Proponuje nam dużo kobiecych fasonów, dopasowanych sukienek, które nadają się i na co dzień i na wieczór (ten wiosenny i letni również), ale i sporo bardziej sportowych elementów - legginsy, żakiety oraz bluzki.
W swojej jesienno-zimowej kolekcji, Malewicz znów udowodnił, że potrafi bawić się i krojem, i materiałem. Chociaż pikowane wstawki na bluzce nie do końca mnie przekonują, zdają się być stworzone do uzupełnienia legginsów. Warto zwrócić uwagę na delikatne, półprzezroczyste aplikacje, przypominające trochę płatki kwiatów lub liście drzew - to dopiero interpretacja jesieni! Detal i wykończenie to mocne strony tych ubrań. Jak na projektanta przystało, jest kobieco i oryginalnie. Szkoda, że tak mało tu cieplejszych elementów, jak swetry, grube sukienki czy płaszcze. Z drugiej strony, ubrania jego autorstwa to taki "poprawiacz" humoru na długie i szare wieczory. Propozycji jest naprawdę sporo, więc warto trochę pomarzyć! Sama od miesiąca wzdycham do pewnej spódnicy, znalezionej w Full Of Style.
Lookbook pochodzi z oficjalnej strony Bartosza Malewicza. Fotografowała Marta Makarewicz, modelka - Izabela Bielawska, MUA - Monika Niedek, włosami zajął się Dawid Mazerski.

6 października 2011

wyglądasz jak chłopak

Kolejna historia, którą powinnam raczej nazwać "Facebookowym odkryciem". Skusiła mnie nazwa. "Wyglądasz jak chłopak" to wyjątkowe ubrania, które tworzy 23-letnia Dominika Bobulska, studentka krakowskiej ASP. Modą pasjonuje się właściwie od zawsze, kiedyś szyła ciuchy dla lalek, dziś może ubierać prawdziwe kobiety.
"Wyglądasz jak chłopak" to słowa, które Dominika słyszała dość często i podczas myślenia nad nazwą, jakoś nie potrafiły opuścić jej głowy. Urokliwy tekst został zatwierdzony - potem "tylko" kilka tygodni planowania, projektowania i szycia. Dominika przyznaje, że różnorodnych pomysłów było naprawdę dużo, tak jak inspiracji. Nic dziwnego, jeśli autorka od kilku lat ogląda wszystkie (!) kolekcje damskie, na jakie tylko trafi, od wybiegów, przez edytoriale, blogowe wpisy, lookbooki. Do tego dołóżmy mniej modowe tematy, takie jak ilustracje z książek, fotografie wnętrz, malarstwo i grafikę, filmy, teatr... Mieszanka wybuchowa, ale efekty są jak najbardziej smaczne!

WJC to także milutkie szaliki-tuby ;)
Jakie są ubrania WJC? Proste, miejskie, bardzo codzienne i łatwe w noszeniu. Urzeka mnie znak rozpoznawczy, słodki guziczek w kształcie serduszka, który jest dowodem na to, że detal znaczy naprawdę dużo. Zdają się być niesamowicie wygodne - wszyscy znamy takie ciuchy, których nie chcemy zdejmować, nieważne, czy siedzimy w domu, wyprowadzamy psa czy idziemy na zakupy. WJC to właśnie "ten typ". Ubrania Dominiki mają być proste w zestawianiu i dobrze razem wyglądać a przy okazji spełniać kryterium praktyczności (wielki plus za to, że nie krępują ruchów a kieszenie są, gdzie tylko mogą). Ich autorka przyznaje, że tworzy to, co sama z chęcią by nosiła... a nawet już to robi.
Na koniec kilka przyziemnych informacji - znajdziecie je także tutaj. Zaczynając od (częściowo) najistotniejszego, czyli ceny. Obecny asortyment zamyka się w 150 zł, więc warto szykować portfele, szczególnie, że ubrania to limitowane serie, robione w 100% przez Dominikę (łącznie z metkami!). Zachęcona sukcesem pierwszej kolekcji, planuje także dodanie drugiej linii, o nieco bardziej skomplikowanych sylwetkach, ale za to w skromniejszej palecie kolorów (szarości i czernie). Kiedy? Jeszcze nie wie, ale warto śledzić jej Facebookowy profil, żeby zdobyć te informacje. Wyczekuję!

Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnego profilu Wyglądasz jak chłopak, na który zapraszam tutaj.