30 listopada 2011

kopertówki | konkurs Menbur!

Każda okazja jest dobra, by usprawiedliwić zakup nowej torebki – a zbliżające się święta (trzeba wyglądać elegancko) i karnawał (zjawiskowo!) to idealny powód, by zastanowić się nad małym prezentem dla samej siebie. Kopertówki, bo właśnie o nich myślę, zabłysną zarówno na oficjalnej wigilii, bożonarodzeniowym spotkaniu z przyjaciółmi, jak i jednej z wielu imprez, które czekają nas w nowym roku. Tym razem proponuję urocze puzderka hiszpańskiej marki Menbur (bez obaw – firma ma swoje oddziały w Polsce!), która zajmuje się mniej więcej tym, co dobra wróżka w Kopciuszku – daje nam to, co może zamienić nas w gwiazdę wieczoru. Czyli masę pięknych wyjściowych butów i torebek.

Wszystkie torebki pochodzą z kolekcji jesień/zima 2011
Menbur urzekł mnie różnorodną ofertą – obok klasycznych egzemplarzy, które dopasujemy do wszystkiego, są także bardziej oryginalne, ozdobne. Co najbardziej w nich lubię? "Przemycają" trendy, ale robią to na tyle subtelnie, że bez problemów połączymy je z tym, co mamy już w szafie. Znajdziemy tu dużo złota i srebra, modnej ostatnio musztardy oraz skóry przypominającej trochę wężową (na tyle delikatnie, że wpadła mi w oko). Są też groszki, niczym te u Marca Jacobsa i geometryczne puzderka o nieco rockowym charakterze, których nie powstydziłby się Balmain. Przeglądając ofertę, mam problem, na którą się zdecydować – mam nadzieję, że w nowym roku czeka mnie dużo imprez, które usprawiedliwią „małe zakupy”! Ale na razie - przejdźmy do niespodzianki, którą wczoraj zapowiedziałam.
 
Wraz z marką Menbur zapraszam Was do konkursu! Tak jak wspomniałam, firma ma w swojej ofercie także wyjątkowe obuwie wieczorowe. Poniżej przedstawiam kilka zdjęć z najnowszej, wiosenno-letniej kolekcji. Waszym zadaniem będzie opisać jeden z butów – czekam na pomysłowe, oryginalne teksty! Z nadesłanych odpowiedzi wybiorę jedną, która zaciekawi mnie najbardziej a jej autorka będzie mogła wybrać ulubiony model butów Menbur, dostępny w sklepie internetowym Lukamo. :)
Odpowiedzi proszę przesyłać na mój e-mail (temat – „konkurs Menbur”), podpisane imieniem i nazwiskiem. Na prace konkursowe czekam do 11.12.2011, wyniki ogłoszę w czwartek, 15.12.2011. Skontaktuję się z wszystkimi uczestnikami i poinformuję o wynikach na blogu. Poniżej znajduje się link do pełnego regulaminu konkursu (na samym dole wpisu).


Trzymam kciuki i zapraszam do udziału!
Poniżej zdjęcia butów - proszę o opis jednego z poniższych.

W poszukiwaniu inspiracji do opisu, zapraszam na stronę Menbur oraz fanpage polskich sklepów (dużo informacji o zniżkach w sklepach firmowych!). Tutaj facebookowe wydarzenie dotyczące konkursu :). Pod tym linkiem znajdziecie pełny regulamin konkursu.

29 listopada 2011

stylowe zakupy

Listy życzeń (ang. wishlist - jakoś w modzie częściej spotyka się obcojęzyczne odpowiedniki wszelakich pojęć) i zakupy powinny być przyjemnością a przeszukiwanie stron sklepów (lub sieciówkowych półek) - inspiracją. Emigracja (na szczęście chwilowa) i chęć wspierania polskich talentów nie idą w parze, dlatego wieczorami można mnie znaleźć między innymi przeglądającą strony Full of style czy PAD Fashion. Oglądanie polskich perełek, które tam zgromadzono, inspiruje z wielu względów - bo są piękne, kreatywne, miło zaskakuje ich ilość, różnorodność i jakość. Dzielę się swoją listą życzeń (na celowniku Full of Style, który podziwiam za częste aktualizacje, wytrwałość i profesjonalne podejście do sprawy) - poniżej trzy marki, na które według mnie, warto rzucić okiem. A Wy na co polujecie?
1. Langner
Poznań ma się czym pochwalić, a ja marzę o tym, żeby wskoczyć w jakieś cudo projektu Marty Jagiełło. "Kupuję" całą kolekcją karnawałową! Propozycje z Miasta Doznań nadają się na wiele okazji - nie tylko na taką, którą sugeruje projektantka.W asortymencie FoS znajdziemy sporo drapowań i kobiecych kształtów a także kilka wariacji na temat ponadczasowej małej czarnej.

2. Wiola Wołczyńska
Królowa miękkich, kobiecych dzianin podbiła wiele serc w maju, domyślam się, że występ w ramach Alei Projektantów przysporzył jej kolejnych fanów. Na sprzedaż najnowszej kolekcji jeszcze poczekamy, ale z propozycji na obecny sezon wybieram ciepły płaszcz i skórzane bransoletki. Uwaga! Wiele projektów Wioli to pojedyncze egzemplarze, które z internetowych półek znikają bardzo szybko, lepiej się pośpieszyć.
3. Zemełka & Pirowska
Po obejrzeniu filmu promującego Dive into Fashion oraz kolekcji Dominiki Cybulskiej, zaczęłam przekonywać się do frędzli. A koszula, która może udawać też sukienkę, zawsze się przyda! Projekty tego duetu obserwuję już od dłuższego czasu i chciałabym zobaczyć je na żywo. Niestety nie będzie mnie w Warszawie,ale...

Jeśli już o polowaniu na polskie perełki mowa - wiem, że nie wszyscy lubią internetowe łowy i rozumiem wątpliwości, które pojawiają się przy takich zakupach. Dla sceptyków (ale nie tylko) mam doskonałą informację! Już 5 grudnia zapraszam na dzień otwarty sklepu Full of Style! Warto wybrać się do Warszawy, bo właścicielka, Agata Zych-Zielińska (kilka słów o niej i o sklepie napisała jakiś czas temu Fashionitka) umożliwia nam kupno kolekcji znanych i mniej znanych polskich projektantów - między innymi Oli Kawałko, Nenukko, Bartosza Malewicza czy Oli Kucharczyk. Do tego casting agencji Gaga Models (chyba nie muszę wspominać, że mają pod swoimi skrzydłami piękną Jac?) i konkurs na twarz butiku. A podczas świątecznych zakupów możemy sprawić prezent i sobie, i komuś bliskiemu - skusicie się?

Zakupy z Full of Style - 5 grudnia 2011, Studio Milk Makata, ul. Garażowa 4.

27 listopada 2011

Raramodo

O Raramodo miałam napisać już dawno, ale dopiero kilka dni temu o marce przypomniał mi wpis Styledigger. Oczywiście o ich niezniszczalnych i pakownych torebkach (wszyscy właściciele, których znam, bardzo je chwalą) słyszałam już wcześniej. Od tego czasu asortyment znacznie się powiększył, teraz znajdziemy tu także romantyczne, kwiatowe tkaniny, mięsiste skóry (tłoczony, trochę barokowy wzór wygląda perfekcyjnie na bardzo prostym kształcie) i spory wybór kolorów. Prócz różnorodnych materiałów, przybyło też wzorów - są tu i popularne ostatnio "shopper bags", i kopertówki, i chyba najbardziej rozpoznawalne egzemplarze (w różnych wymiarach) - urocze Jali oraz Essi.

Sama torebek Raramodo jeszcze nie testowałam, chociaż przekonują mnie te mieszczące wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy (przypominam, że według kobiecego słownika, lista jest dość pokaźna), ale cały czas zgrabne egzemplarze. W międzyczasie (czyli oczekiwaniu na dogodny moment kupna) chciwym okiem spoglądam na dodatki, którymi firma urozmaiciła swoje wyroby (prawidłowo!). Proste, ale efektowne kołnierzyki i kokardkowe bransoletki to idealny pomysł na świąteczny drobiazg. Dla kogoś bliskiego... albo dla samej siebie.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Raramodo - tutaj. Fanpage na Facebooku - tutaj.

23 listopada 2011

Oasis

Nie myślałam, że kiedykolwiek, opisując sieciówkę, użyję słów "wyrafinowana kobiecość". A muszę. Kolekcja brytyjskiej marki Oasis jest taka, jak lubię. Serwuje trendy, ale ich nie kopiuje (przynajmniej nie tak dosłownie jak pewna hiszpańska marka, którą wszyscy dobrze znamy) - znajdziemy tu nowe interpretacje na czerwień (połączona z barwą wina, od stóp do głów wygląda obłędnie), grochy, futro, kobalt czy wężową skórę. Oasis miksuje wzory i kolory z wyjątkową łatwością i... sukcesem. Naprawdę podoba mi się podana w ten sposób kobiecość, prosta, nieprzesadzona, skromna. Po kilku wizytach w jednym ze sklepów, stwierdzam, że moim faworytem są sukienki - co druga wzbudza moje "ochy" i "achy". Przyznam jednak, że sylwetki wyjątkowo wpadają w oko i ciężko było zdecydować, które zdjęcia pokazać, dlatego już bez zbędnego komentarza - spora dawka trendów wg Oasis.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony internetowej Oasis (informacje prasowe).

20 listopada 2011

Piñata

O najnowszej kolekcji Ani Kuczyńskiej głośno głównie w kontekście pokazu, o którym zapewne wszyscy już słyszeli. Dzięki temu, że w wydarzeniu nie uczestniczyłam, czuję się zwolniona z komentarza i z radością przechodzę do tego, co powinno być (dla wszystkich) najważniejsze, a co do tej pory udało mi się znaleźć chyba jedynie u Harel - opisu kolekcji.
Ania Kuczyńska potrafi oczarować - to, co u innych mogłoby budzić w najlepszym wypadku mieszane uczucia, u niej zasługuje na uznanie. Może to za sprawą jej pozycji w polskim świecie mody, a może dlatego, że od dłuższego czasu tworzy prace od początku do końca przemyślane, pozostając wierna swojemu stylowi, ale cały czas oryginalna? Przyglądając się prostocie i ograniczonej palecie barw (moje ulubione połączenie - biel i czerń), skłaniam się ku tej drugiej możliwości. Projektantka doskonale wie, co robi a efekty, jakiekolwiek by nie były, zawsze są zamierzone (a nie uboczne).
Z czym kojarzy mi się piñata? Z tropikalnymi barwami, zabawą i przyjemnościami. Z grzechami i pokusami też - każdy, kto słyszał o tym papierowym tworze nieco więcej, wie, że ma też symboliczne znaczenie. Kuczyńska, wbrew pozorom, dała nam dokładnie to - tylko feerię barw zamieniła na charakterystyczny dla siebie układ kolorów. Dzięki temu, do miejsc, gdzie ubrania pasują możemy dopisać każdą inną okazję, nie tylko zabawę. Projektantka nawiązuje do słynnego Studia 54, reinterpretując obecny wówczas styl i atmosferę. Cytując oficjalny opis kolekcji (sama nie ujęłabym tego lepiej!) - "linia ubrań jest miękka i niezobowiązująca, przewrotnie elegancka".
Rzut okiem wystarczy, by dostrzec tutaj styl Kuczyńskiej, ale jednocześnie projektantka nawet nie próbuje pokazywać nam tych sylwetek z ubiegłego sezonu. Jest świeżo, pojawiają się nowe elementy - chyba nie tylko mnie oczarowały balansujące na cienkiej granicy między byciem uroczymi, a seksownymi, baskinki. Przyznam szczerze - styl Kuczyńskiej bywa trudny i chociaż bardzo ją cenię, nie jest moją ulubioną polską projektantką (drobne wyjaśnienie - nie odkryłam jeszcze, kto nosi ten tytuł) i niestety, zapewne w najbliższym czasie nic sygnowanego jej nazwiskiem do mojej szafy nie trafi. W kolekcji Piñata zachwyca mnie to, że jest inspirująca. W głowie powstają nowe połączenia, rozwiązania, propozycje. Nawet bez zdjęć potrafię opisać jej elementy, które kuszą, by spróbować ich "na własnej skórze". Mam nadzieję, że kolekcji polskich projektantów o takim wpływie (nie tylko na modę w mojej głowie), będzie przybywało.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Ani Kuczyńskiej - tutaj. Fotografie autorstwa duetu Krajewska/Wieczorek.

17 listopada 2011

Aleksandra Zaborowska

Są takie sesje, do których wracam bardzo często - piękne, inspirujące, oryginalne. Przemyślane w najdrobniejszym szczególe, zdradzają wielkie zaangażowanie całej ekipy. Ludzie, którzy za nimi stoją, nie próbują kopiować zrealizowanych już pomysłów... to inni chcą podrabiać ich dzieła. Aleksandra Zaborowska po każdej sesji podnosi sobie poprzeczkę a jej prace rzeczywiście stają się lepsze i lepsze. Śledzę jej twórczość od 2007 roku (!) i mam nadzieję, że doczekam się jej publikacji w niejednym papierowym magazynie.



Pierwszy raz zetknęła się z fotografią, jak zapewne większość z nas, za sprawą rodzinnych zdjęć. Potem, już dojrzalej, przyszło zainteresowanie czymś więcej - padło na Helmuta Newtona i jego mocne, kontrastowe portrety. Zainteresowanie przerodziło się w pasję, marzeniem stała się zajmowanie fotografią mody na co dzień, zawodowo. Nie znaczy to, że komercja ma szansę zwyciężyć w jej życiu - Ola przyznaje, że nigdy nie przestanie fotografować ludzi, fascynujących charakterów i twarzy. "Portrety to moja pierwsza i najważniejsza miłość" - mówi. Oczywiście marzy też o sesji idealnej, z kreacjami McQueena i najlepszymi modelkami - boską Larą Stone czy urodziwą Polką, Małgosią Belą. Kto wie, może kiedyś właśnie taki edytorial będzie tym, który zobaczymy w jednym z magazynów?


Ola do perfekcji opanowała łączenie mody z emocjami i uczuciami. Piękne modelki i ubrania od projektantów to nie wszystko. Całość musi wzbudzać emocje, przykuwać wzrok i inspirować. Puste obrazki nie satysfakcjonują ambitnej pani fotograf. Jako potwierdzenie tych słów przychodzi jej portfolio - każde zdjęcie opowiada historię, wypełnioną uczuciami. Przygotowanie takich obrazów zaczyna się jeszcze przed wejściem na plan zdjęciowy. Z głowy pomysł wędruje na papier, z papieru - do źródeł inspiracji, czyli muzyki czy filmów. Udoskonalony przedstawiany jest ekipie, w trakcie burzy mózgów dołączają do niego detale i... czas sięgnąć po aparat. Droga do realizacji jest długa (często też kręta i wyboista), ale patrząc na prace Oli, jednego jestem pewna - opłaca się. Sama autorka twierdzi, że każdy etap tworzenia jest dla niej ważny. Mimo tego, że jest to czasochłonne (niejednokrotnie też męczące) sprawia jej radość i satysfakcję. A presja? Jest, w końcu za każdym razem ma być lepiej, ciekawiej, bardziej inspirująco. Ola wierzy, że ciężką pracą osiągnie sukces i zaspokoi swojego najostrzejszego krytyka - samą siebie.


Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Oli - zapraszam na nią tutaj, a także do śledzenia na Facebooku. Dziękuję za poświęcony mi czas :)

14 listopada 2011

Off na 5

Chociaż nie mogłam uczestniczyć w październikowej edycji FW w Łodzi, nie znaczy, że w ogóle o nim zapomniałam. Wprost przeciwnie - na bieżąco śledziłam wszystkie relacje i uważnie czytałam recenzje. Najwięcej uwagi poświęca się oczywiście Alei Projektantów, ale mój wzrok wypatruje młodych talentów, projektantów, którzy często debiutują w strefie Off. I tym razem kilka pokazów miło mnie zaskoczyło a nazwiska twórców zapisuję i obiecuję sobie śledzić ich dalsze losy. Dzięki niezastąpionemu Markowi, mogłam poprzyglądać się szczegółom na zdjęciach i wybrać piątkę swoich subiektywnych, offowych faworytów. Kolejność całkowicie przypadkowa, bo wszyscy zasługują na to, by wyczekiwać kolejnych projektów ich autorstwa.

Jej nazwisko kilka razy obiło mi się o uszy, ale nigdy jakoś nie poświęciłam jej odpowiednio dużo uwagi. W kolekcji Solaris (polecam filmik - trailer!) urzekła mnie prostota, która przełamana została dodatkami - tam dodano ćwieki, gdzie indziej wycięto dziurę, po drodze pamiętano też o asymetrii. Krótka, błękitna kurteczka (trochę w stylu "acid jeans") i klasyczny trencz (a raczej nowoczesna wariacja na jego temat) utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto obserwować jej twórczość. A tak na marginesie... czy tylko mi wydaje się, że płaszcz idealnie pasowałby do stylu Natalii, właścicielki Charlotte Rouge? ;)


Kobieca, elegancka, miejscami przypomina mi styl duetu Hector&Karger (to oczywiście komplement a nie zarzut). W poprzednich kolekcjach tej projektantki się nie zakochałam, w tej - od pierwszego wejrzenia. Dla tej miłości przymykam nawet oko na lisa (przykro mi, ale nikt nigdy nie przekona mnie do takich ozdób) i opaski na twarzy (a może to część makijażu?). Ciekawią mnie wstawki z pasków, które przywodzą na myśl rozwiązane Dries van Notena, o którym przeczytałam u Feco. Nawet jeśli nie widziałam na żywo... I tak biorę w ciemno.


Do tej pory powyższe nazwisko kojarzyło mi się wyłącznie z biżuterią i szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że projektant zajmuje się też ubraniami. Miłe zaskoczenie, szczególnie, że jego projekty są charakterystyczne i utrzymane w jednorodnej stylistyce. Jest tu kilka rzeczy, które podobają mi się bardziej lub mniej, ale na pewno warto czekać na rozwój i nowe pomysły Jarosława Ewerta. Pierwsza sukienka to zabójca, widzę wiele okazji, na których spisałaby się na medal!


Choć najprawdopodobniej założyłabym na siebie tylko kilka projektów z kolekcji Olgi Szynkarczuk, to właśnie ona robi na mnie największe wrażenie. Jest oryginalnie, momentami nieco futurystycznie, niebanalnie, kolorowo, inspirująco, spójnie. Przy wyliczaniu komplementów ogromny plus dodaję za to, że jako jedna z niewielu zastosowała moją ulubioną "sztuczkę" - pokaz otworzyła i zamknęła zdecydowana, charakterystyczna sylwetka, którą wszyscy zapamiętają. Sprytne połączenie tego, co nosić możemy na co dzień, z ambitniejszymi konstrukcjami, które wszyscy chcemy podziwiać.


U Karoliny zachwyciły mnie kolory - wypośrodkowane między modnym od zeszłego lata fluo, a delikatnymi pastelami. Zwiewne, półprzezroczyste tkaniny i kroje, przypominające trochę kimono, to perełki w jej najnowszej kolekcji. Wolę propozycje bez wzorów, ale krążą plotki, że to właśnie w nich rozkochało się sporo kobiet. Wiosną na pewno będę pamiętać o sukienkach autorstwa Karoliny.


Jeszcze raz dziękuję Markowi za udostępnienie zdjęć ze strefy Off październikowego FW. Zapraszam na jego stronę, gdzie znajdziecie pełną fotorelację zarówno z tej, jak i poprzedniej edycji FW w Łodzi.

11 listopada 2011

Fun in Design

Personalizacja jest ostatnio wyjątkowo popularna - czy wiedzieliście, że można stworzyć M&Ms, czekoladę a nawet własne buty Converse? Wygląda na to, że to jeden ze światowych trendów, nie tylko w modzie. Z uwagą śledzą go twórcy nowej marki - Fun in Design, która daje nam możliwość zaprojektowania wymarzonych butów. To dopiero początek ich działalności a ilość modeli jest już całkiem spora. W najbliższym czasie ma powiększyć się między innymi o torebki i biżuterię.
Fun in Design ma stanowić miejsce, gdzie każdy może "pobawić się" w projektanta, tworząc niepowtarzalne produkty za sprawą doboru kolorów i materiałów. W określonym czasie wymarzona para ma dotrzeć na nasz adres - wszystko tworzymy internetowo, bez potrzeby wychodzenia z domu. Twórcy FiD śledzą zarówno rynek mody, jak i produktów, które można personalizować. Nieobce są im także wszelkiego rodzaju nowinki technologiczne. Egzemplarzy cały czas przybywa (niedawno pojawiły się botki, w finalnej wersji strony będziemy mieć też możliwość używania specjalnego kreatora, który pomoże nam w wyobrażeniu sobie ostatecznego produktu (pamiętacie Upper Street?). Zapowiada się naprawdę ciekawie, szczególnie, że ambitni twórcy mają wiele interesujących planów (wspomniane wcześniej akcesoria) i z uwagą śledzą potrzeby polskich konsumentów. Czekam na efekty (byle nie uboczne ;)).


Wszystkie zdjęcia oraz informacje na temat projektu Fun in Design pochodzą z ich oficjalnej strony - tutaj. Poczynania młodej marki można śledzić także na Facebooku.