31 lipca 2013

Inspiracje: polskie blogi

Mówi się, że blogowy szał powoli mija, blogerek wszyscy mają już dość, a w ich osobistych stronach nie ma w ogóle świeżości i kreatywności. Zgadzam się z tym, że liczba blogów może zniechęcać, ale to nie znaczy, że sieć pozbawiona jest perełek! Tak, jak wśród magazynów znajdziemy zarówno te zapełnione po brzegi reklamami, jak i wartościowe tytuły, po które sięgamy chętnie co miesiąc... tak i blogi potrafią pozytywnie zaskoczyć. Dlatego kontynuuję swoje wpisy o polskiej blogosferze (wcześniejsze części - 1,2) . Przedstawiam kolejną trójkę pięknych i świetnie ubranych kobiet!
Nazwa bloga - Aipmilo to anagram imienia Olimpia - pięknej dziewczyny z powyższych zdjęć. Jej styl jest bardzo swobodny, trochę Włóczykijowaty (to oczywiście komplement i skojarzenie z Styledigger oraz Kasią). Sportowe buty, ciemne kolory i zamiłowanie do pasków, w połączeniu z delikatną, dziewczęcą urodą, tworzą blog, na który miło się zagląda. Wisienka na torcie? Ubrania vintage i od polskich marek.
Impractical Diary wcale nie jest taki niepraktyczny - bo autorka sama przyznaje, że pomógł jej w zrozumieniu własnego stylu i łączeniu jednego elementu w kolejne zestawy. Właśnie to w tym blogu uwielbiam - kreatywność. Jedna rzecz to milion możliwości i to (a nie zakupy za kilka tysięcy) jest dla mnie inspirujące. Stylizacje w wydaniu kobiecym, chociaż raczej prostym (ale nie minimalistycznym) są naprawdę przyjemne dla oka. A przy okazji... pierwszy zestaw z kolażu wygląda jak wyjęty z lookbooka Valentino!
W polskiej blogosferze zdecydowanie brakuje mi kobiecości. Szpilki, spódnice, sukienki, biżuteria, podkreślona talia... Ciężko trafić na takie zestawy, kiedy wszędzie dominują sportowe sylwetki i czapki z daszkiem. Dlatego bloga Ubrana nie przebrana (swoją drogą - cóż za trafna nazwa!) traktuję wyjątkowo osobiście, bo jego autorka podsuwa mi do głowy koleje pomysły na własne zestawienia (dlaczego nigdy ni miałam spódnicy za kolana i tiulowej sukienki?). Dodatkowy plus bloga - jest zbiorem pomysłów na to, jak jedną rzecz można połączyć z inną... i używać wielokrotnie, zamiast sprzedawać w sieci z dopiskiem "założono do zdjęć".

29 lipca 2013

Love around the world

Dwójka nieznajomych i podróż do Berlina? Brzmi trochę jak początek książki. A ponieważ lubię podróże, uwielbiam Berlin, a w mojej duszy znajdzie się też romantyczną stronę zapatrzoną w piękne historie... nie mogłam pominąć akcji 'Find Your T-shirt buddy'. Zasada jest prosta - wgrywasz swoje zdjęcie na stronie, uzupełniasz profil, szukasz wirtualnego przyjaciela (im więcej kilometrów Was dzieli... tym lepiej), zbierasz głosy. A potem lecisz do Berlina, spotkać się z tajemniczym nieznajomym (albo tajemniczą nieznajomą)! Pozytywne przesłanie - love around the world. A do tego całkiem sympatyczna koszulka.
 
Źródło: Hugo Boss Orange

27 lipca 2013

Elegancja-Francja

Lubię muzea, ale nigdy nie potrafiłam zrozumieć osób, które potrafią zaglądać tam co tydzień i spędzać w jednej sali długie godziny, oglądając te same eksponaty. Może to zabrzmieć dziwnie, ale zwykle atmosfera, która towarzyszy wystawie, jest dla mnie zbyt sztuczna (trochę, jak ruchy osoby, która pilnuje eksponatów i chodzi krok w krok za oglądającymi), albo przesadnie "inteligentna". Przerost formy nad treścią, który kończy się tym, że wychodząc z muzeum, nie mam żadnych refleksji... a oddycham z ulgą. Dlatego cieszy mnie, że wystawa Elegancja-Francja tak miło mnie zaskoczyła. Znając Piotra, wiedziałam, że wszystko będzie dopracowane, ale nie spodziewałam się aż tak dobrych efektów!
Kilka (jak zwykle doskonale dobranych) słów o samej wystawie napisała Dominika, dlatego odsyłam zainteresowanych tematem do jej relacji na blogu. Sama dodam tyle, że wyjątkowo podoba mi się to, jak wystawa została skonstruowana. To nie tylko piękne ubrania (płaszcz do opery śni mi się do dziś!), nad których wykonaniem zachwycałam się na wernisażu co najmniej kilkanaście razy, ale także solidnie przygotowana dawka wiedzy. Dzięki niej nawet osoba, której pojęcie o historii nie jest zbyt duże, nie poczuje się zagubiona. I to ogromny plus - całość nie nudzi, a zachęca do dalszego poznawania, rozumienia. Jeśli chodzi o moją ulubioną część, zdecydowanie są to "Powroty mody", czyli zestawienia "stare-nowe", które pokazują, że poszczególne elementy garderoby, chociaż wracają, nie są żywcem wyjęte z epoki, a odświeżone, unowocześnione. A jeśli już o nowoczesności mowa - zachwyciło mnie to, że wszystkie te zebrane w Zamku perełki, wyglądają tak, jakby dopiero odebrano je od krawca. Piękne materiały, odszycie, które sprawia, że serce zaczyna bić szybciej (wcale nie żartuję), kroje, których nie powstydziłaby się niejedna "fashion victim". Nasuwa się myśl - a jak nasze ubrania będą wyglądać za kilkanaście, kilkadziesiąt lat? Czy przetrwają próbę czasu i ktoś będzie mógł oglądać je na podobnej wystawie? Elegancja-Francja zdecydowanie porusza szare komórki i robi to w tak miły sposób, że chyba wybiorę się na nią trzeci raz. A wszystkich, którzy jeszcze tam nie byli, serdecznie zachęcam do odwiedzin. Na stronie Zamku zamieszczono już pełną listę wydarzeń towarzyszących, w programie między innymi wykład Dominiki ("Ubiór jako dzieło sztuki?") i ostatni z filmów - "Zapomniana melodia". A ja w końcu zrozumiałam, dlaczego niektórzy lubią przesiadywać w muzeum... tym razem sama mogłabym tak robić!
Wszystkie zdjęcia - niezastąpiony Marek Makowski :)

24 lipca 2013

Inspiracje - lista życzeń

Kiedy byłam jeszcze zakupoholiczką, zawsze korzystałam z sezonu wyprzedaży. Jeszcze kilka lat temu kupowałam praktycznie wyłącznie rzeczy sezonowe, nie kierując się przy ich wyborze żadnym kluczem. Teraz staram się, by moje wybory nie były wynikiem pozornego zauroczenia i pasowały do zawartości  szafy. Mniej nieprzemyślanych decyzji to więcej rzeczy, które naprawdę noszę. Chociaż lubię czasem poszaleć, tym razem podczas wyprzedaży stawiam na całkowitą klasykę! Oczywiście w polskim wydaniu. Czarne spodnie, proste bluzki, skórzana torba - to tylko kilka rzeczy, które nie znudzą się po upływie miesiąca. Świetną serię wpisów o tym, jak kupować mniej (i lepiej!) znajdziemy na blogu Styledigger. Sama chętnie uzupełniam swoją pinterestową "listę życzeń". Mam czas na to, by zastanowić się, co naprawdę do mnie pasuje i faktycznie uzupełniłoby braki w garderobie, a co było tylko chwilowym kaprysem. A Wy - kupujecie z listą (i głową!), czy raczej poddajecie się zakupowemu szaleństwu?
1 - eleganckie spodnie DanHen (Perhaps Me) | 2 - pojemna, skórzana torba Mumu | 3 - długi sweter Confashion (Mostrami)
4 - trójkolorowa sukienka Langner (Mostrami) | 5 - bransoletka z cienkich łańcuszków Yes | 6 - bawełniana bluzka byInsomnia
 7 - lekki płaszcz Solar | jedwabna bluzka na ramiączkach - Henry&Vince | kolorowy naszyjnik - Tatuum

20 lipca 2013

Łucja Zając

Bardzo żałuję, że obecnie kobiety tak rzadko sięgają po nakrycia głowy. Kapelusze, woalki, klamry i opaski... wybór naprawdę zachwyca. Uwielbiam zarówno dyskretne ozdoby, jak i te przypominające bogato zdobioną biżuterię. Moim ostatnim odkryciem są piękne akcesoria z kolekcji Łucji Zając.
Najpierw urzekły mnie zdjęcia - trochę smutne, nostalgiczne, wyjęte z innej epoki. Potem przyjrzałam się cudownym ozdobom, które zaspokoją potrzeby nawet najbardziej romantycznej duszy. Perełki, kwiaty, błyszczące kamyki, mieniące się szkiełka i delikatne tasiemki... na filigranowej modelce wszystko wygląda tak, jakby zostało wyjęte z bajki o księżniczce. Łucja Zając tworzy nowy, piękniejszy świat... i pozwala zabrać jego cząstkę do naszego. Zdobione grzebyki zmieniają wygląd nawet najprostszej fryzury, a opaski przypominają trochę królewskie klejnoty. Jeśli komuś ten romantyczny klimat jest naprawdę bliski, zachwycą go projektowane przez Łucję ubrania i przygotowane sesje zdjęciowe. Sama cały czas przeglądam kolekcję ozdób do włosów i myślę, że taka współczesna wersja korony jest chyba jeszcze lepsza niż jej oryginał.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Łucji Zając, modelka - Agnieszka Śliwa. Zapraszam na stronę oraz fanpage projektantki.

17 lipca 2013

Sesje#2 - The lovers that went wrong / Katarzyna Julia Stach

Jakiś czas temu zapowiadałam, że na blogu znajdzie się trochę zdjęć - mam ogromną słabość do przeglądania fotografii i mogę spędzać w ten sposób długie godziny. Oczywiście najbliższe są mi prace polskich twórców. Tym razem sesja młodziutkiej (i bardzo zdolnej!) Katarzyny Stach, którą możecie kojarzyć między innymi z cudownej kampanii dla Robotów Ręcznych i Agi Prus (tutaj). Za to piękna modelka na co dzień zajmuje się fotografią (tutaj) i teraz sama już nie wiem, w której "wersji" chciałabym ją widywać częściej. Poniżej najnowsza sesja Kasi - The lovers that went wrong. Jest wyjątkowo kobieca i zmysłowa, a połączenie smutku z trochę mrocznym (może nawet - wampirzym?) seksapilem sprawdza się doskonale. Pierwsze zdjęcie zawędrowało już na mój pulpit!


Zdjęcia - Katarzyna Julia Stach, modelka - Martyna Włodarczyk, włosy i makijaż - Martyna Topuziak.

13 lipca 2013

Aga Kaźmierczak SS 2013

Pierwszy raz o projektach Agi Kaźmierczak pisałam ponad dwa lata temu - czyli kiedy blog był jeszcze w swoim "niemowlęcym" okresie. Polska moda stanowiła wtedy tylko ułamek treści... Ale i projektantka była wtedy na początku swojej drogi. Od debiutu minęło trochę czasu, w którym Agnieszka zdążyła uzyskać dyplom poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego. Kobieta w Bieli to bardzo krótka, ale bardzo przyjemna w odbiorze seria białych sukien, które idealnie wpasowują się w trwający sezon ślubny (chociaż to propozycje raczej dla miłośniczek prostoty). Ale dziś kilka słów o innej kolekcji - na wiosnę/lato 2013.
Wiosna-lato u Agi jest jak zwykle bardzo kobieca, ale przy tym mocno miejska, codzienna. To ubrania, od których emanuje wygoda, nieważne, czy mowa o miękkiej, prostej sukience, czy krótkich spodenkach. I z jednej strony pewnie wiele osób powie "To już było". Ubrania nie wykraczają bardzo poza kreatywną sferę bezpieczeństwa projektantki, ale nie dajmy zmylić się pozorom. Te rzeczy mają naprawdę ładnie dopracowane detale - dekolt na plecach układa się dokładnie tak, jak powinien, dzięki mocnym paskom, delikatne lamówki kończą bluzki, a troczki podkreślają pas spodni. I myślę, że takich szczegółów mogłoby być jeszcze więcej, ale nawet bez nich, kolekcja jest udana. Bo pasuje wielu kobietom, a znając prace Agi, mogę zagwarantować, że jest też świetnie odszyta. No i chociaż prosta, nie nuży, a daje pole do popisu z własnymi stylizacjami. Według mnie to czynniki, które doskonale składają się na komercyjny sukces. No i mam słabość do lookbooków z piękną Beatą.
Fotografie - Joana Ciastowicz, modelka - Beata Paluszkiewicz, make up - Daria Chełstowska. Zapraszam na fanpage Agnieszki.

10 lipca 2013

Iga Tomaszewska SS 2013

Powoli zbliżam się do pisania o kolekcjach jesiennych, ale na razie cieszę się jeszcze latem i trochę lżejszymi ubraniami. Kolekcja Igi Tomaszewskiej pojawiła się w ostatniej chwili, trochę na przekór wcześniejszym projektom (dyplom to prace na sezon... jesień/zima 2013/14), ale w równie dobrym wydaniu.
Lost, czyli propozycje na sezon, który dopiero do nas nadchodzi (oby nie za szybko), to kolekcja bardzo kobieca, zmysłowa. Podkreśla ciało i sporo odsłania, ale w absolutnie pozbawiony wulgarności sposób. Lato jest dużo swobodniejsze, sportowe, a zdjęcia lookbookowe tylko potęgują to odczucie. Proste formy zostały ograne detalem - pojawiają się geometryczne szwy, tworzące wyraźną linię zamki, gołe plecy. Prześwitująca siatka z jednej strony kojarzy się ze sportem, z drugiej to subtelne pokazywanie ciała jest bardzo kobiece. Projektantka przyznaje, że letnie propozycje są prostsze, dzięki czemu łatwiej wkomponować je nie tylko do wieczorowej, ale i codziennej garderoby. I chociaż Iga zapowiada, że następne kolekcje pozostaną właśnie w tej stylistyce, to można dopatrywać się w nich nuty elegancji. Na tyle subtelnej, by spodobała się też miłośniczkom sportowego luzu i wystarczająco szykownej, by zdobyła serca fanek kobiecości. To naprawdę przyjemny kompromis.



Wszystkie zdjęcia - Agnieszka Kulesza, modelka - Sofia/Avant, make up - Anna Maria Zieja. Zapraszam na fanpage projektantki.

8 lipca 2013

Przemyślenia #2 - dlaczego nie kupujemy u polskich projektantów?

Sama wielokrotnie wspominam o wspieraniu polskich projektantów, co oczywiście nie powinno nikogo dziwić. Cenię oryginalność i kreatywność, a wokół nas jest jej tyle, że wystarczy dla każdego (nawiązkę możemy wyeksportować do naszych bliższych i dalszych sąsiadów). Nie znaczy to, że namawiam do rozdawania pieniędzy i ślepego kupowania tego, co tylko ma metkę "made in Poland". Projektanci to ludzie z krwi i kości, nie potrzebują instytucji charytatywnej, a przemysł odzieżowy, tak jak inne, rządzi się swoimi prawami. To biznes i nie można bezustannie prosić o wsparcie - trzeba działać! Stąd tym razem trochę "kopa" do działania dla tych, którzy zastanawiają się, dlaczego nie jest tak, jak powinno. Może popełniacie któryś z poniższych błędów? Przedstawiam kilka rzeczy, nad którymi naprawdę warto się zastanowić, a które rzucają się w oczy z perspektywy zwykłego klienta.

1. Nieodpowiednie ceny
Temat drażliwy bardziej niż długa lista społeczno-światopoglądowych zagadnień poruszanych w TVN24. Klienci wołają "taniej", projektanci wskazują miliony powodów, dla których taniej być nie może. W Polsce kultura czegoś, co można nazwać "szacunkiem dla pomysłu" dopiero się rozwija, ale żeby mogło dojść do zrozumienia na linii kupiec-sprzedawca, taki pomysł w ogóle musi się w projekcie znaleźć. Kiedy zadałam pytanie o to, dlaczego nie kupujemy u polskich twórców, jedna odpowiedź przykuła moją uwagę i pozwalam sobie ją zacytować - "Czasami ceny są z kosmosu, wiadomo, że za pomysł, czas, pracę też się płaci. Problem w tym, że szczególnie młodzi projektanci bez doświadczenia nie potrafią celnie wycenić swoich ubrań. Fajnie, że mierzą wysoko, ale moda to biznes, nie tylko sztuka. Mamy projektanta A, który dopiero zaczyna swoją karierę i wypuścił na rynek pierwszą kolekcję. Dopiero się uczy, więc nie można mówić tutaj ani o perfekcji krojów, ani wykonania. Ceny? Kilka tysięcy za jedną sukienkę. Dlaczego potencjalny klient ma wybrać rzecz anonimowego projektanta A, jeśli za taką samą cenę może zrobić udane zakupy na Net-a-porter i cieszyć się perełką znanej marki? Nie oszukujmy się - moda to także.... snobizm. To nie klient ma znać odpowiedź. To projektant ma wiedzieć i potrafić zmusić nas do myślenia, że taka sukienka, to spełnienie marzeń. A jeśli chce sprzedać prosty T-shirt za równowartość dziesięciu sztuk z sieciówki, musi mieć ku temu dobre powody.


2. Kiepska jakość
Jakość bezpośrednio łączy się z ceną. Coraz częściej spotykam się z przekonaniem, że rzeczy projektantów, delikatnie mówiąc, nie są najlepiej odszyte. W mojej szafie znajdują się między innymi natalia siebuła, Confashion i Alicja Fraczek - żadnej rzeczy nie mogę zarzucić złego wykonania i powiedzieć o nich złego słowa. Dobrze wybieram, miałam szczęście? Nie wiem. Warto jednak pamiętać, że kiedy w sieciówce przymkniemy oko na zwisające nitki, a będziemy wychwalać ją pod niebiosa, jeśli trafimy na coś wzorowego wykonania, to u projektantów zakładamy wykonanie bez wad. To już nie żaden bonus, premia. Musi być idealnie i tyczy się to nie tylko wykonania, ale i tkanin. Tak więc dochodzimy do spotkania punktu pierwszego z drugim - jak zrobić, by było dobrze i tanio? A nawet nie tyle tanio, co... odpowiednio. Tak, by cenę dało się zaakceptować. Nie ma jednej odpowiedzi i jednego rozwiązania, ale na pewno trzeba się zastanowić nad tym, do kogo kierujemy naszą markę. Czy ubrania dla kobiet koło dwudziestki naprawdę mogą kosztować tyle, co tygodniowy wypad na Wyspy Kanaryjskie w środku wakacyjnego sezonu?

3. Niedostępność
W tym momencie mogę uderzyć się w pierś i powiedzieć, że to jeden z głównych powodów, dla których moja szafa to tylko kilkanaście procent ubrań od projektantów. Lubię sklepy internetowe i przyznaję się, że do Cloudmine, Full of Style i Mostrami zaglądam przynajmniej dwa razy w tygodniu, jednak kiedy przychodzi do zakupów, lubię mieć pewność, że coś będzie leżało idealnie. Figury są różne i naprawdę rzadko zdarza się, by coś wyglądało na nas tak, jak na modelce ze zdjęć. Rozumiem, że wystawianie się w różnych showroomach to inwestycja, ale i ryzyko (ci, którzy nie wypłacają pieniędzy powinni być skazani na wieczne potępienie). Dlatego renegocjujcie umowy, walczcie o swoje, ale pokazujcie się, próbujcie! W sklepach, na targach, własnych pop-upach. Bądźcie otwarci na nowe pomysły i inicjatywy!
... a przy okazji pamiętajcie o podaniu wymiarów, jeśli nadal zamierzacie podbijać sieć.

4. Brak pomysłu
Wśród różnych opinii na temat polskich projektantów, najczęściej słyszę te same słowa. To już było. I nie chodzi o to, że co wiosnę wracają kwiaty (no właśnie, czy są tu w ogóle jakieś kwiaty?!), a zimą zamykamy się w szarościach i czerni. Brak pomysłu na markę często owocuje bezmyślnym kopiowaniem działań i, co gorsze, wzorów innych firm. Brak polotu jeśli chodzi o formy? Nie ma sprawy, stworzymy setną na rynku markę, produkującą t-shirty z obrazkami z sieci. W lepszym wypadku - legginsy i tuniki. Rozumiem, że produkcja jest łatwa a zysk szybki, ale czy naprawdę warto? Może zamiast trzech kolekcji i jednej linii premium rocznie, lepiej wypuścić coś ponadsezonowego, ale dopracowanego, oryginalnego, ciekawego? Z ładnym detalem, niespotykanym wzorem czy kolorem. Trzeba znaleźć swoją niszę, stworzyć markę, której jeszcze nie było.

5. Brak kontaktu
Wymieniacie kilka wiadomości, dopytujecie o szczegóły. I jest, wszystko ustalone, to wymarzony produkt! Wymiary podane, kolor wybrany, adres przekazany... wydawałoby się, że wszystko załatwione. Nagle projektant przepada jak kamień w wodę. Cisza, brak odpowiedzi. Czy takie sytuacje nie są po prostu... dziwne? A jednak - zdarzają się. Kilkukrotnie wymieniałam wiadomości z danym projektantem, dotyczące zakupu danej rzeczy... i skończyło się na konwersacji o tym, jaki noszę rozmiar i jaki kolor lubię. Rozumiem, że odpisywanie na wiadomości i (głupie) pytania klientów to nie jest przyjemność, ale jest to część pracy - nikt do bycia projektantem nikogo nie zmuszał, a myślenie, że do jego obowiązków należy picie szampana i szkicowanie sukienek, przekracza wszystkie normy naiwności. Wymiary, zdjęcia, informacje o zamówieniu - kilka słów naprawdę wystarczy. A w końcu  tylko naprawdę zadowolony klient może polecić zakupy!

PS Dziękuję zaangażowanym w dyskusję za kilka podpowiedzi. A zainteresowanych tematem odsyłam do wpisu z pierwszą częścią przemyśleń - "10 rzeczy, o których projektanci nie powinni zapomnieć" (a także do komentarzy - pojawiło się tam wiele mądrych słów i porad!).

3 lipca 2013

Art Yard Sale Prezentuje

Cierpię na ciągły brak kontaktu z projektantami. Ta osobliwa przypadłość objawia się tym, że bez przerwy czuję olbrzymi głód rozmowy. W końcu nic nie pomaga tak w zrozumieniu marki (i, całkiem przy okazji, zbudowaniu solidnego, konsumenckiego przywiązania), jak dyskutowanie o projektach, pomysłach, inspiracjach. Stąd chyba mój zachwyt świetnym projektem, przygotowanym w ramach Art Yard Sale. Krótkie wywiady z twórcami są doskonałym źródłem informacji na ich temat (czy raczej - ich marek), ale trzeba przyznać, że... po prostu przyjemnie się je ogląda. Wysłuchałam wszystkich, bez wyjątków - i roześmianych dziewczyn z LOUS, i spokojnej Ani Kuczyńskiej, i autorki jednych z piękniejszych butów na świecie, Agi Prus. Poniżej mała zapowiedź całej serii. Czy mogę dodać coś jeszcze? Chyba tylko tyle, że uwielbiam polskich projektantów!

Wszystkie wywiady znajdziecie na stronie AYS na Vimeo - tutaj.

1 lipca 2013

Huba

Od dawna kocham wszystkie torebki, nie przejmuję się więc groźbami, że wcale nie są one zbyt łaskawe dla kręgosłupa. Nie przeszkadza mi też, że kopertówka zajmuje ręce i jeśli chcę cokolwiek złapać, muszę albo wykorzystać swoje nadprzyrodzone, kobiece zdolności, albo... hm, zawsze muszę ich używać. I nie narzekam - całkiem to polubiłam, bo samo patrzenie na te większe i mniejsze cuda wynagradza wszystkie problemy. A gdyby tak nie trzeba było się nimi martwić?
Gdyby ich nie było, byłaby... Huba. Czyli nerka (swoją drogą, ta nazwa przeraża i fascynuje jednocześnie, nigdy nie zapomnę mojego zdziwienia, kiedy siostra oznajmiła mi, że "szuka właśnie nerki na Allegro"...), w której zmieści się dokładnie tyle, ile powinno (w domu zostawiamy stos kosmetyków, trzy paczki chusteczek nawilżających, buty na zmianę i dwie butelki wody). Zawsze myślałam, że można nosić ją tylko zapiętą w pasie, ale te modele nadają się też na przykład do przewieszenia przez ramię. I chociaż to zupełnie nie mój styl, muszę przyznać, że wyglądają naprawdę nieźle. Dziewczyny, Anita i Kinga, które Hubę stworzyły, pięknymi słowami mówią o swojej marce, kultywując w Poznaniu rzemieślnicze tradycje. "Włoskie materiały i polskie ręce" - jak tu ich nie lubić? Ale chociaż kibicuję odnawianiu tradycji, ujęły mnie czymś zupełnie innym... Dawno nie widziałam tak ciekawego i pięknie zrobionego lookbooka. Ich kolaże od razu zapadają w pamięć i po prostu powalają na kolana. I kto by pomyślał, że będę tak zachwycać się nerkami?! 
 Wszystkie zdjęcia i informacje - materiały prasowe. Zapraszam na stronę i fanpage marki Huba.