27 lipca 2015

Waleria Tokarzewska-Karaszewicz - Voyage / Orient Express

Jak często trafiacie na rzeczy, które zachwycają Was całkowicie - tak, że trudno o chociaż jedno słowo zachwytu, bo nawet największe "och" i najszczersze "ach" to za mało? Mam wrażenie, że z każdą kolejną kolekcją coraz trudniej osiągnąć mi ten stan. Ale odkąd zobaczyłam Voyage - Orient Express Walerii Tokarzewskiej-Karaszewicz wiem, że od teraz będzie… jeszcze trudniej. Bo ta kolekcja naprawdę robi wrażenie!


Voyage - Orient Express to kolekcja pełna przepychu: głębokim i zmysłowym odcieniom fioletu, granatu i butelkowej zieleni towarzyszą kolorowe, malarskie nadruki oraz piękne faktury. Delikatne pikowania, kolorowe włosy (!), koronki, kamienie… Trudno wymienić wszystkie ozdoby jednym tchem. Całość jest nie tylko niesamowicie efektowna, ale przede wszystkim - bajkowo piękna. Nie da się ukryć, że w tym przepychu jest coś baśniowego - która księżniczka potrafiłaby oprzeć się tym rzeczom? Pomaga tu magia stylizacji - oryginalne nakrycia głowy i torebki (które chętnie znalazłabym we własnej szafie) sprawiają, że całość tworzy spójną i przemyślaną historię. Nawet kolorowe, sportowe buty wydają się być tu wyjątkowo na miejscu. Smaku dodaje fakt, że wszystkie te piękne i misterne aplikacje wykonywane są ręcznie (!) przez projektantkę. Chociaż najwięcej magii rzeczy mają podane właśnie w ten bajkowy sposób, nie można im odmówić… użyteczności. Płaszcze z futra i koralików zostawmy fashionistkom (no dobrze, sama ustawiam się pierwsza w kolejce!), ale legginsy czy sukienki spisałyby się w niejednej stylizacji. Z pewnością byłyby wymagające, ale za to robiące wrażenie. A czy to właśnie nie to jest w modzie najpiękniejsze? Wyjątkowo, zamiast do marzeń wracam do tego szalonego orient expressu, bo chociaż widziałam go już kilka(naście) razy, to myśl o tej estetycznej podróży ekscytuje mnie bez końca!





Waleria Tokarzewska-Karaszewicz - fb | ig

Zdjęcia - Waleria Tokarzewska-Karaszewicz, modelka - Karo/Como Model Management, makijaż i fryzura - Ania Pyziołek / Claudius

17 lipca 2015

Bodymaps SS 2015

Kiedy zaczynałam pisać bloga, o polskich projektantach mówiło się przede wszystkim w kontekście eleganckich sukienek i wielkich imprez, czasem wspominało się też o ślubach, rzadziej - o tym, co nosimy na co dzień. A marek, u których można było zrobić zakupy bez zaciągania kredytu, było naprawdę niewiele. Cudownie widzieć, że teraz "od projektanta" można mieć wszystko, co nam się tylko zamarzy. A w wakacje zamarzyć może się chociażby strój kąpielowy. Koniecznie od Bodymaps!
Stroje kąpielowe to trudny temat: nie można poszaleć z materiałem (liczy się przede wszystkim funkcjonalność), ograniczone są też formy (chociaż podwyższone stany, elastyczne paski i oryginalne dekolty zdają się trochę przeczyć mojej teorii). Są tu modele bardziej sportowe, pojawia się też trochę delikatnej, zmysłowej siateczki. Jednak na pierwszy plan wysuwają się wzory - u Bodymaps jest co podziwiać. Autorskie printy w trzech zestawieniach nawiązują do zmieniającego się w ciągu dnia światła (Daybreak, Noon oraz Dusk), a ich kolorowe połączenia - do basenowej mozaiki i fal. Takich wzorów nie powinno się zabierać wyłącznie na plażę i ukrywać przed miejskim gwarem, chętnie zobaczyłabym je gdzieś pod zwiewną sukienką i głębokim dekoltem bluzki. Chociaż nie przekonuje mnie argument, że tym wzorom można się oprzeć - dla tych, którzy jednak próbują: w kolekcji jest również klasyczna czerń i głęboka zieleń. Może dla niektórych zabrzmi to dziwnie, ale czuję, że to kostiumy… z potencjałem. Nie tylko takim do stylizacji (sama widzę setki połączeń w głowie!) i bycia królową plaży (w takim stroju to chyba jasne!). Obok torebek Zosi Chylak to kolejny, letni "must-have", a kto wie… może jeszcze zobaczymy go u boku Jamesa Bonda!



Bodymaps - www | fb | ig

Zdjęcia - Anna Grzelewska, modelki - Magda Grzelewska, Julia Nowosad

READ IN ENGLISH HERE

14 lipca 2015

Karolina Marczuk SEA EYE SS 2015

Uwielbiam kreatywne szaleństwo, ale tylko wtedy, kiedy jest naprawdę przemyślane, za to zbyt codzienny styl wywołuje u mnie głównie niechęć. Wbrew pozorom o intrygujące, miejskie propozycje naprawdę trudno. W natłoku dżersejowych bluzek i t-shirtów z napisami doceniam dobrze wydany streetwear. Na przykład ten u Karoliny Marczuk.

Projektantka zaczynała od szalonych wzorów i charakterystycznego, abstrakcyjnego logo, które ozdabiało także krótką serię sportowych bluz i t-shirtów. Złote buty i skomplikowane sylwetki w najnowszej kolekcji SEA EYE ustąpiły miejsca całkiem zgrabnym, miejsko-sportowym propozycjom. Zamiast szalonych nadruków - subtelne cieniowania w odcieniach niebieskiego i fioletu. Są tutaj rzeczy, na które sama pewnie nigdy bym nie spojrzała, ale w stylizacjach proponowanych przez projektantkę potrafią do siebie przekonać. Oliwkowa zieleń zyskuje w zestawieniu z kobaltem, a sportowe spodnie zdecydowanie lepiej prezentują się w duecie z asymetrycznymi bluzkami. Całość jest trochę... pokręcona, ale nie mam poczucia, żeby towarzyszyła temu jakakolwiek przesada. To raczej mrugnięcie okiem niż próba "przekombinowania", chociaż na co dzień bardziej przemawia do mnie cienka parka, niż pełny set z (muszę to napisać - okropnymi!) dziwnymi butami. Minimalistyczna biel sprawia, że poszczególne sylwetki łączą się ze sobą; stanowi idealne wyważenie całości. A taka całość na pewno zwróci na siebie uwagę.



Karolina Marczuk - fb

Zdjęcia - Wittkowstein_Gardaś photographers, makijaż - Emi Noremberg, włosy - Beata Urbańska, modelka - Michelle He

6 lipca 2015

KAASKAS SS 2015

Gdybym miała opisać swój stosunek do nadruków, najprawdopodobniej cechowałby go spory dystans. Wydaje mi się, że często wykorzystuje się je trochę z przypadku i bez wyobraźni, jakby z pominięciem kwestii, że ubranie będzie potem oglądane nie na wieszaku, a na człowieku. Ale gdy przekonuje mnie marka, która z nadruków stworzyła swój znak rozpoznawczy, to znaczy, że jest co podziwiać! A u KAASKAS nie brakuje propozycji, po które sięgnęłabym sama.

Nadruki (lub - jeśli ktoś woli bardziej "światowo" - printy) trzeba rozumieć. Wbrew pozorom to coś więcej niż umiejętne łączenie kolorów. Kasi Skórzyńskiej (wraz z siostrą - Julią Skórzyńską-Ślusarek) udaje się to doskonale, a patrząc na trzecią pod marką KAASKAS kolekcję, na dodatek przychodzi z wyjątkową łatwością. Może to kwestia zainteresowania sztuką (najnowsze propozycje inspirowane są między innymi pracami Matisse'a i Delaunay), może wychowania (siostry spędziły swoje dzieciństwo w Brazylii), a może to po prostu talent. Bez względu na to, co tkwi u podstaw sukcesu wzorzystych projektów KAASKAS, trudno zaprzeczyć, że na te rzeczy patrzy się naprawdę dobrze. Nadruki towarzyszące prostym formom sprawiają, że ubrania i dodatki chce się nie tylko podziwiać, ale przede wszystkim nosić. Nie mam wątpliwości, że kolorowa, jedwabna apaszka ma odpowiednie predyspozycje, by stać się "must-havem" (jakiś pomysł na zgrabny, polski odpowiednik?). Kusi nie tylko kolorowy nadruk, ale przede wszystkim możliwości stylizacji: prosto ze zdjęć - z ulubioną sukienką jako gruby pas; na włosach, przy torbie. Łączenie wzoru z gładkimi materiałami to najprostsza opcja, ale im dłużej przyglądam się letniej kolekcji KAASKAS, tym większą mam ochotę na szaleństwo i wzorzyste eksperymenty. W końcu jej printy zdają się pasować do wszystkiego, a w szczególności - do takiej pogody jak dziś. A lato zamknięte we wzorze wykorzystać można nawet w listopadzie.






KaasKas - www | fb | ig

Zdjęcia - Agnieszka Kulesza & Łukasz Pik, makijaż - Magdalena Łach/Firma Kokarda Make Up Studio, włosy - Gor Duryan/D'vision Art, modelka - Cleo/Model+, buty - Naguisa/KYOSK