28 sierpnia 2015

Agata Bieleń - Gold Line

Są tacy, którzy o modzie mówią wyłącznie złe rzeczy. Nigdy do końca nie zrozumiem dlaczego - mnie codziennie fascynuje na nowo. Chociaż zwykle przynajmniej kilka razy na tydzień powtarzam "przecież  to było", częściej jednak zachwycam się i inspiruję kolejnymi projektami. Tym razem nie mogę oderwać wzroku od jednej z ostatnich kolekcji Agaty Bieleń - Gold Line.

Co fascynującego może być w kilku prostych ozdobach? Zachwyca mnie, jak łatwo można połączyć ze sobą przeciwieństwa. W minimalistycznych i trochę surowych projektach jest zaskakująco dużo delikatności. W złocie (nowość u Agaty!) skrywa się skromność, o którą nigdy bym go nie podejrzewała. Agata Bieleń jest w swojej estetyce niezwykle konsekwentna, chociaż mam wrażenie, że z sezonu na sezon dopuszcza do siebie coraz więcej subtelności. Kolekcja Gold Line urzekła mnie jeszcze bardziej niż jej dotychczasowe propozycje. Po pierwsze zaskoczyło złoto. Chociaż do niedawna sama je omijałam, teraz wydaje mi się, że pasuje do wszystkiego lepiej niż srebro czy stal. Geometryczne formy zyskują w takim wydaniu zupełnie innego charakteru. Te cienkie, złote elementy nabierają życia na nadgarstku, przy szyi, uchu.  Po założeniu trudno się z nimi rozstać, jakby chciały towarzyszyć nam przy każdej możliwej okazji. Bo w końcu nie ma momentu, w którym nie wyglądałyby dokładnie tak, jak powinny. To ten rodzaj biżuterii, który nigdy się nie zestarzeje i udowadnia, że w prostocie tkwi ogromna siła. A od pierwszego września można się o tym przekonać osobiście w tymczasowym showroomie niedaleko poznańskiego Starego Browaru. Widzimy się na otwarciu!




Agata Bieleń - www | fb | ig

Zdjęcia - Kamil Zacharski, scenografia -  Anna Szczesny/Witalis

24 sierpnia 2015

Mariusz Brzeziński FW 2015

Zasady są proste: jeśli ktoś znika na sezon bądź dwa, musi mieć ku temu dobre powody. I wrócić w świetnym stylu. W końcu stwierdzenie „you are nobody until you are talked about” w tej branży naprawdę się sprawdza, a sezon bez publikacji to sezon stracony. Ale czuję, że mimo chwilowej nieobecności, Mariusz Brzeziński wraca w formie. I będzie o nim w najbliższym czasie głośno.

O najnowszej kolekcji można byłoby powiedzieć: to klasyczne połączenie szlachetnych barw: czerni, bieli, czerwieni, granatu. Gra fakturami. Zabawa długościami. Kilka słów, które nie wzbudzą większych emocji. Dlatego zamiast pisać, wolałabym te rzeczy nosić. Jestem pewna, że to ubrania, za którymi odwracałaby się niejedna mijana osoba. Pozornie proste - pudełkowe, luźne formy równoważą bliskie ciału golfy i sukienki, mocną czerwień i granat uspokajają biel oraz czerń. Zabawy kontrastami nie tylko przykuwają wzrok, ale ciekawie budują proporcje sylwetek. Zwracają uwagę materiały: błyszczenia, miękkie futrzano-pierzaste wstawki, trochę teatralne, ale uspokojone przez klasyczną kolorystykę. Spojrzenie przyciągają też perfekcyjnie wypracowane detale: wstawki, lamówki, szycia, guziki - to właśnie te elementy sprawiają, że rzecz wygląda naprawdę dobrze. Kilka sylwetek z kolekcji Brzezińskiego parokrotnie zwiększyłoby wartość szafy: proste koszulki i stara torba zyskałyby przy niej nowe (i modne) życie.  I chociaż projektant skierował swoją markę w stronę klienta o nieco zasobniejszym niż przeciętny portfelu (stąd też kilka zdecydowanie bardziej "scenicznych" propozycji, jak błyszczące, czerwone spodnie), warto chociaż pomarzyć. W końcu jest o czym; moja sukienka z jego pierwszej kolekcji zbiera komplementy do dziś. Ciekawe, czy nowy model cieszyłby się równie dużym uznaniem...






Mariusz Brzeziński -  fb

Wszystkie zdjęcia - informacja prasowa

READ IN ENGLISH HERE


20 sierpnia 2015

A2 - FW 2015

Wielokrotnie słyszałam, że w Polsce poszczególne miasta nie wyróżniają się konkretnym stylem. Tym widywanym na ulicach, spotykanym gdzieś po drodze do pracy i sklepu. Nie wiem, czy umiałabym odróżnić mieszkańca Gdańska od kogoś z Wrocławia, ale kiedy tylko zobaczyłam lookbook A2 (i towarzyszącą mu ilustrację Magdy Szklarczyk) od razu pomyślałam, że to bardzo... warszawskie rzeczy.

Chociaż A2 z Warszawy nie jest, mam wrażenie, że ubrania tej marki idealnie wpisują się w styl mieszkańców stolicy. Są nonszalanckie, miejskie, z dystansem. Trochę wycofane, jakby mówiły "trendy mnie nie dotyczą", ale jednak - wyjątkowo w nich zorientowane. Jest i dżins (odpowiednio postrzępiony), i biało-czarne wzory, i trochę żółtego, który - ku mojemu zaskoczeniu - wygląda tutaj wyjątkowo korzystnie. Są też szerokie spodnie (culottes - nadal nie znam sensownego polskiego odpowiednika, kuloty brzmi raczej jak nazwa nowego rodzaju bakterii), które nieśmiało zdradzają, że to wcale nie taka anty-moda. Pojawiają się oczywiście bluzy, które do niedawna były głównym elementem kolekcji A2. Przyjemna zmiana! A nowości widzę na wspomnianej wcześniej warszawskiej ulicy i wcale nie zdziwiłoby mnie, gdybym spotkała Harel w dżinsowym płaszczu albo (J)Agę w szerokim, białym topie. Chociaż to nie rzeczy, które nosiłabym sama (w końcu mieszkam w Poznaniu, a nie w Warszawie!), to przyznaję - nie mogę przestać na nie patrzeć. Bo są nieprzekombinowane, ale nie da się im zarzucić nudy. Do noszenia od dziś, nawet, jeśli za oknem wciąż lato.







A2 - www | fb | ig

Zdjęcia - Helena Bromboszcz, stylizacja i scenografia - A2, modelka - Samia Mja, makijaż - Katarzyna Lachendro

READ IN ENGLISH HERE

17 sierpnia 2015

Paula Fiuk - Oblivion FW 2015

Ostatnio wróciło do mnie szczęście: lista projektów, o których chciałabym napisać, niebezpiecznie się wydłużyła. A na niej coraz więcej rzeczy odważnych, nowatorskich, innych. Gdyby ktoś z Was usłyszał narzekania, że w Polsce nic się nie dzieje, pokażcie mu tego bloga. Albo projekty Pauli Fiuk.


Sama nie wiem, czy Paula Fiuk tworzy rzeczy (jeszcze) użytkowe, czy (już) całkowicie konceptualne. Projektantka przyznaje, że niektóre z nich to unikaty, które nie mogłyby wejść do sprzedaży, inne nadają się do codziennego użytku. Nie chce się wierzyć, że te trochę kosmiczne propozycje są prawdziwe. Kolorowe błyszczenia i holograficzne odbicia są bardzo nowoczesne, ale mają w sobie niesamowitą  ulotność. Efekt osiągnięto dzięki zastosowaniu między innymi kilku rodzajów folii, opalizujących włókien (prosto ze sklepu wędkarskiego) oraz mieszanki różnych materiałów: wełny, weluru, lycry, sztucznej skóry, a także rzeczy z recyklingu. Nie dziwi mnie liczba zapytań pełnych westchnień i lista stylistów oczekujących na wypożyczenie. Paula Fiuk stworzyła kolekcję, która nie trafi do każdego: jest na to zbyt wymagająca i odważna. I dobrze! A przy tym Paula całkowicie urzekła mnie stwierdzeniem, że nie czuje się projektantką i stawia na eksperymenty. W rzeczywistości walki o tytuł "dizajnera roku" (albo chociaż jednego sezonu) to przyjemnie kontrowersyjne wyznanie. Ale czy nie o emocje tutaj chodzi? Im więcej rzeczy widzę, tym częściej szukam czegoś innego i trochę szalonego, bo oprócz klasycznego trencza i dopasowanej jedwabnej koszuli, chciałabym mieć w szafie gorsetową sukienkę w kolorze "rozlanej benzyny" (efekt dzięki - bagatela - osiemnastu rodzajom folii) albo przypominającą bańki mydlane włochatą spódnicę. Nawet jeśli miałyby posłużyć mi na jedno wyjście.





Paula Fiuk -  fb

Zdjęcia - Dawid H. Groński, stylizacja - Sebastian Łuszczek, modelka - Karolina / Como Model Management, makijaż - Magda Krzyżostaniak, wsparcie - Kopa

READ IN ENGLISH HERE

10 sierpnia 2015

Diana Jankiewicz - New Translation SS 2015

O mały włos przegapiłam jedną ciekawszych kolekcji w tym sezonie. Byłam pewna, że dawno o niej napisałam - w końcu przez moją głowę przetoczyło się tyle komplementów.  I chociaż mam kilka uwag (o tym za chwilę), to ostatnia kolekcja Diany Jankiewicz sprawia, że ponownie chcę więcej i więcej.

W kolekcjach Diany Jankiewicz numerem jeden są płaszcze. Tym razem projektantka podsuwa nam cztery interpretacje klasycznego trencza. Trochę za duże, mocno przewiązane w talii, są chyba najbardziej ponadczasową i zmysłową (!) rzeczą, jaką mogłabym wyobrazić sobie we własnej szafie. Nie potrzebują dodatkowej oprawy, jedynie osobowości… i czerwonych ust. Obok klasyki pojawiają się też mocne sylwetki z jedwabnej organzy: lekko prześwitujące, jakby niezdecydowane, czy mają zasłaniać, czy odsłaniać. Kolekcja New Translation to z jednej strony odwołanie do jednego z najpiękniejszych filmów, jakie widziałam (chyba czas na filmowy wieczór z Lost in translation), z drugiej - reinterpretacje ponadczasowych modeli. Obok wspomnianych płaszczy pojawia się też dużo jedwabiu w kilku odsłonach: pasujący do wszystkiego top, szerokie spodnie oraz absolutnie urzekająca długa suknia. Ten model, z jego cienkimi ramiączkami i dużym dekoltem na plecach, szybko stał się dla mnie synonimem lata. Diana proponuje rzeczy rewelacyjnie wykonane (sprawdzałam!) i uniwersalne. Na wesele i na szaloną imprezę, randkę i spotkanie z teściową. Moje zarzuty? Mimo wszystko wolałabym zobaczyć więcej modeli: myśl o większej, spójnej kolekcji, w której poszczególne elementy uzupełniałyby się, napędza moją wyobraźnię. Jest jeszcze jedna rzecz. W czerwcu - o ja naiwna - zgodziłam się przymierzyć jeden z płaszczy Diany. I chociaż na zewnątrz panował upał, to wcale nie chciałam go zdejmować. Przecież w takim płaszczu  mogą przydarzyć się tylko piękne rzeczy.






Diana Jankiewicz -  fb | ig

Zdjęcia - Aleksandra Pavoni & Grzegorz Hospod, modelka - Ewa Wysocka, stylizacja - Robert Kiełb, makijaż - Magdalena Wińska, włosy - Emilia Skubisz, buty - KYOSK, miejsce - kawiarnia STOR.