30 października 2015

Mariusz Przybylski - White Wolf FW 2016

Bardzo nie lubię, kiedy w opisie kolekcji polskich projektantów, ktoś bardzo mocno odwołuje się do rynków zagranicznych. Mam wrażenie, że zwykle spowodowane jest to kompleksami - albo pojawia się fala krytyki (a przecież trawnik sąsiada zawsze jest bardziej zielony!), albo komplementy sugerujące, że ciągnie nas do "zachodu". A jednak sama po pokazie Mariusza Przybylskiego White Wolf na sezon jesień-zima 2016, pomyślałam, że było naprawdę… światowo. Od choreografii i scenografii, po stylizacje. Trudno o inny komentarz.



Wystarczyło kilka sylwetek na wybiegu - nie trzeba było widzieć nazwiska, żeby rozpoznać ich autora. Charakterystyczne, kolorowe printy w mocnych zestawieniach, dopasowane sukienki,  świetne kurtki, idealnie skrojone żakiety. Na uwagę zasługują szczególnie te ostatnie. Mocno zdobione, klasyczne, wzorzyste - miałam wrażenie, że chociaż to podobne fasony (z nieczystym sumieniem przyznaję, że nie byłam w stanie określić, czy są one identyczne, czy tylko zbliżone), to każdy z nich zasługuje na chwilę uwagi. Może właśnie dzięki powtórkom nie odczuwało się przesytu od mnogości kolorów, faktur, zdobień? Nie wiem, wiem za to, że wszystkie żakiety z własnej szafy (właśnie sprawdziłam - dokładnie 11 sztuk) oddałabym za jeden model z metką Przybylskiego. Podobnie mogłabym powiedzieć o kurtkach - szczególnie męskich, chociaż zdawało się, że najszybsze bicie serca zapewniły modele wykończone miękkim futrem. Ostre cięcia i misterne aplikacje oraz błyszczenia przywodziły na myśl tak głośną ostatnio kolaborację H&M i Balmain  - czy po zobaczeniu tych propozycji ktokolwiek naprawdę miałby ochotę sięgać po rzeczy z sieciówki? Myśląc o detalach, nie mogłabym pominąć charakterystycznych frędzli, które raz zdobiły uszy modelek, kolejnym - żakiety, sukienki, spódnice. Przez głowę przemknęły stroje torreadorów; w długich sukniach linie przywodziły na myśl wielkie, pełne falban spódnice do flamenco. A może to tylko energetyczna paleta kolorów (od granatowo-pomarańczowych, drobnych pasów, po florystyczne motywy głównie w odcieniach zieleni i kobaltu) złudnie przeniosła moje myśli w stronę Hiszpanii? Chociaż ich połączenia zasługują przynajmniej na trzy akapity (szczególnie w zestawienie z błyszczeniami - cały czas zastanawia mnie, jak przy takiej ilości błyskotek można było zachować elegancję i brak przepychu), dobrze patrzy się również na czerń: mocne wstawki (rozdzielające kolory pasy), asymetryczne linie (raz w oryginalnie ciętych połach marynarek, innym razem - w cięciach spódnic) warstwowe, męskie sylwetki. Te ostatnie idealnie skrojone i dopasowane tak, że wzbudzały jeszcze większe emocje, niż damska część kolekcji. I chociaż co sezon projektant porusza się w tej samej estetyce, co sezon sprawia mi to wizualną przyjemność. A czy nie o to chodzi?









Zdjęcia - niezastąpiony Marek Makowski

26 października 2015

Moons - Magnetism

Żyjemy w ciągłym pośpiechu, a w tym szalonym tempie trudno na dłużej skupić na czymkolwiek wzrok. Ciągle gonią nas kolejne zdjęcia, kolekcje, inspiracje. Ale są takie projekty, które zostają w głowie na dłużej, a oglądając je mam wrażenie, że przenoszę się (chociaż na chwilę) do innego świata.  Jakiego? Z MOONS Varsovie z pewnością piękniejszego. 


MOONS to spokój, elegancja, subtelna zmysłowość. Można wymieniać bez końca, ale mam wrażenie, że w tym wszystkim najpiękniejsza jest… niesamowita harmonia. Odnalezienie odpowiednich proporcji - szczególnie w przypadku sukni ślubnej, gdzie przepych zwykle wysuwa się na prowadzenie - jest niezwykle trudne. W najnowszej kolekcji pojawia się naprawdę dużo elementów. Są przecież koronki, ale tak delikatne, że prawie ich nie widać; są też spore dekolty (także na plecach), marszczenia. Są w końcu dodatki: lekkie wdzianka z wełny oraz kaszmiru, torebki, biżuteria. Trudno jednak myśleć o stylizacjach, kiedy widzi się takie suknie. Nadal uważam, że to rzeczy, w których chce się i brać ślub, i tańczyć po plaży. W międzyczasie miałam okazję podziwiać je w Warszawie i dodatkowo zachwycić się jakością wykonania. Chociaż jestem przeciwna dorabianiu wielkich historii do - nawet najpiękniejszych - ubrań, to przyznaję, że historię opowiadaną przez MOONS akceptuję w całości.







MOONS Varsovie - www | fb | ig

Zdjęcia - Agnieszka Kulesza & Łukasz Pik, modelka - Asia Piwka/New Age Models, biżuteria - Frou Frou dla MOONS Varsovie, makijaż - Magdalena Łach, włosy - Aleksandra Płużyńska, stylizacja - Maria Folta-Szopińska i Magda Socha-Włodarska/Moons Varsovie, produkcja - Moons Varsovie


READ IN ENGLISH HERE / s o o n

21 października 2015

Olga Jahr FW 2015

O szukaniu własnego stylu i komponowaniu zawartości szafy powiedziano już całkiem sporo. Trudno zabrać tutaj głos - nie wierzę w jedno, proste rozwiązanie. Nie wierzę też w przepowiednie o garderobie idealnej i bez skruchy przyznaję, że idea minimalizmu w szafie jest mi obca: lubię ubrania i nie mam zamiaru nikogo oszukiwać, że jest inaczej. Z drugiej strony o poranku zdarza mi się szukać w niej tej mitycznej białej koszuli, wełnianego swetra, czarnych rurek... W tym sezonie znajduję je u Olgi Jahr.


Trochę za duża biała koszula i prosty, szary sweter są na mojej liście życzeń przynajmniej od dwóch jesieni, przymierzyłam już setki modeli - żaden nie spełnił moich wymagań. Wystarczyło jedno spojrzenie na najnowszą kolekcję Olgi Jahr, by coś zaiskrzyło. Ze zdjęć bije przyjemny spokój,  a jesienne kolory sprawiają, że mam ochotę zamienić kieliszek prosecco na kubek gorącej herbaty. Szarości, biel i czerń - wystarczy ograć je odpowiednimi dodatkami (najlepiej w kolorze wina!); więcej nie potrzeba. Pojawiają się jednak drobne wzory: charakterystyczny zygzak, cienkie paski. Jak to jesienią - są i wełny, ale znalazł się też przyjemny aksamit (nigdy nie myślałam, że tak o nim napiszę!) i bawełna. Olga Jahr to marka na tyle nowa, żeby wybaczyć drobne niedociągnięcia, a jednocześnie na tyle ciekawa, by wyczekiwać dalszych projektów. Myślę, że jeszcze się tu spotkamy!




Zdjęcia - Marta Kaczmarek, modelka - Maria Jerzy, makijaż - Kamila Pieniądz

Olga Jahr - www | fb | ig

12 października 2015

Kulta FW 2015

Lato uciekło zdecydowanie za szybko - na moim dysku cały czas trzymam zdjęcia kolekcji, o których nie zdążyłam już napisać. I prawie zapomniałam o projekcie, który wpadł mi w oko jeszcze w lipcu - tajemnicza Kulta kusiła prostotą form i ponadczasowymi kolorami. Przypomniałam sobie o niej podczas wizyty w Warszawie, kiedy z Weroniką zachwyciłyśmy się pięknymi sukienkami w jednym z showroomów. A nowa odsłona Kulty podoba mi się jeszcze bardziej!

Trudno powiedzieć, czym Kulta tak bardzo przyciąga. Stonowane kolory, proste formy, czyste linie. A jednak rzeczy tej marki jako pierwsze zwracały na siebie uwagę. Na żywo ujęła mnie prostota i wzorowe wykonanie, a na zdjęciach? Pojawia się dżins, przyjemne beże i klasyczne szarości; za duże płaszcze i zwykłe koszule. Wszystko w luźnych, trochę męskich formach. Wzrok kieruje się w stronę detali. Żółto-zielony pasek w płaszczu (swoją drogą - pięknym!), geometryczne cięcia w połach, koronkowe rękawy, przypominające origami złożenia - chociaż całość wydawała się przecież taka prosta, dzieje się tu naprawdę sporo. Wszystko zostało doskonale wyważone. Zwykle dzielę w głowie rzeczy na te do noszenia i na te do oglądania. Mam wrażenie, że Kulta spełnia i jedne, i drugie potrzeby. A w tych trochę za dużych, wełnianych płaszczach z przyjemnością przechodziłabym całą jesień.



Kulta - www | fb | ig

Zdjęcia - Martyna Łysy, modelka - Kasia Domańska

6 października 2015

Inspiracje | jesienne powroty

Początek jesieni zawsze niósł ze sobą ekscytację: najpierw szkołą, potem uczelnią, a od zawsze - urodzinami. Wrześniowe dni mają w sobie wystarczająco dużo słońca, żeby nie zakrywać się po czubek głowy, z drugiej strony poranny chłód pozwala na zabawę fakturami i grubościami. Październik za to wiązał się z początkiem studiów, a ja do szkolno-eleganckich stylizacji mam ogromną słabość. Charakterystyczne okulary, szkolny mundurek? Albo przekornie - trochę wyjściowej elegancji (do przełamania grubym, ciepłym swetrem!). Muszę chyba przyznać się do tego, że usprawiedliwianie nowych zakupów należy do mojej natury. Ale jak tu nie dać się skusić sukience od Le Brand albo bluzce VIT DROM?


koszula - A158 | spódnica - Lou Saints | buty - Aga Prus | okulary - Gepetto

bluzka - VIT DROM | spódniczka - Messo | buty - Paso a Paso | bransoletka - ALE

sukienka - LeBrand | buty - Ryłko | kolczyki - Ania Kuczyńska x YES | kopertówka - LULL

1 października 2015

Ania Ławska - Beautiful Stories

Chociaż myślami jestem już gdzieś przy przyszłej wiośnie - w końcu moda lubi wyprzedzać pory roku - to dla Ani Ławskiej robię wyjątek. Sentymentalnie cofam się o kilka miesięcy, chociaż trudno tej biżuterii zarzucić jakąkolwiek sezonowość. I to zdecydowanie jeden z jej atutów.


Od pierwszej kolekcji Ani ciągle fascynuje mnie, jak zręcznie łączy surowość z kobiecością. Wszystkie ozdoby jej projektu są niezwykle proste, a jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest w nich niesamowita delikatność. Beautiful stories to przecież nie tylko zwykłe dodatki. Ania opowiada nam historie. Trochę melancholijne, pełne wzdychania w stronę przeszłości (delikatne, wsuwane broszki kojarzą mi się z ozdobami należącymi do babć), trochę współczesne. O pięknie i celebrowaniu codzienności. Mimimalistyczne formy Ania zamknęła w srebrze, także pozłacanym 24-karatowym złotem. I chociaż teoretycznie ozdoby należą jeszcze do minionego lata, to nie mam wątpliwości, że można nosić je nawet wtedy, kiedy dni są coraz krótsze.  Delikatne kolczyki czy obłe bransoletki (w końcu kształt, który naprawdę pasuje do nadgarstka!) - trudno zdecydować. Myślę, że poprawiłyby humor nawet w największe, jesienne ulewy.



Anna Ławska - www | fb | ig

Zdjęcia - Piotr Czyż, ubrania - natalia siebuła, modelka - Julia/Venti

READ IN ENGLISH SOON :)