28 stycznia 2016

Inspiracje | sukienki Natalii Siebuły

Czasem pozwalam sobie na drobne skoki w bok. Ale zawsze wracam i mam wrażenie, że z każdym takim powrotem, moje uczucie jest jeszcze większe. W końcu sukienek Natalii Siebuły nigdy nie za wiele: jak tu się oprzeć jej projektom? Serce zabiło mi mocniej jeszcze wtedy, kiedy Natalia nie myślała o tym wszystkim tak poważnie jak teraz. Przez te kilka lat pokochałam kobiece projekty sukienek i teraz nie wyobrażam sobie, jak mogłabym poradzić sobie bez nich. Najnowsze kolekcje łączą ze sobą elegancję ze zmysłowością. Dziś marzę o pierwszych, wiosennych dniach. W odcieniach różu i brzoskwini. Z Natalią Siebułą. Już czuję, ile dobrego może mnie w nich spotkać!

 sukienka - Natalia Siebuła | bransoletka - Beller | buty - Celebrity

 
kolczyki - TAKK | buty - Baldowski/Mostrami | sukienka - Natalia Siebuła

sukienka - Natalia Siebuła | stanik - Rilke | buty - Baldowski/Mostrami

25 stycznia 2016

North by Zoe pre-spring 2016

Chociaż mam wrażenie, że codziennie widzę nowe kolekcje i nieznane mi marki, to coraz trudniej mi znaleźć coś, co zainteresuje mnie na dłużej. Chociaż zwykle przyciąga mnie albo produkt, albo koncepcja (a najczęściej - połączenie tych dwóch), tym razem najpierw zwróciłam uwagę na… modelkę. Asia Piwka skutecznie zachęciła mnie do North by Zoe, ale zostałam na dłużej nie tylko ze względu na nią.


Moim ubraniom daleko do skandynawskiego stylu, garderobie - do minimalizmu. A jednak trochę surowe zdjęcia, wyjątkowa prostota i trzy kolory (biel, czerń oraz szarość) potrafiły mnie do siebie przekonać. Klasyczne linie, ponadczasowe elementy: skórzana kurtka, męska koszula, zwykły t-shirt. Pozornie - przecież to ubrania, które znajdziemy wszędzie. A jednak sama spędziłam całą jesień na poszukiwaniach idealnego szarego płaszcza o nieco męskim kroju (misja zakończona porażką); do dziś nie trafiłam na białą koszulkę, która posłużyłaby mi dłużej niż przez dwa prania. O zwykłą, skórzaną kurtkę pytały mnie niedawno trzy osoby. Teraz odsyłam: North by Zoe. Po bazę idealną. I chociaż sama jeszcze nie widziałam ubrań na żywo, czuję, że w 2016 roku musimy się spotkać.





North by Zoe - www | fb | Ig

Zdjęcia - Łukasz Dziewic, asystent fotografa - Damian Maleszewski, modelka - Asia Piwka/Model+, stylizacja - Janek Kryszczak, włosy - Aleksandra Płużyńska, makijaż - Iza Kućmierowska.

18 stycznia 2016

A man of few words

Wszystko już było - tym banałem można zacząć praktycznie każdy z tekstów o modzie, kolejnych projektach i pomysłach. W końcu koszulka zawsze ma dwa rękawy (chociaż Ola Waś z Wearso udowodniła, że to nie takie oczywiste), pierścionek musi pasować na palec, buty - nadawać się do chodzenia (przynajmniej w teorii). I tak w natłoku torebk z frędzlami, hermesopodobnych kuferków i kopertówek z kontrastującym zamkiem trafiam na markę A man of few words, której projekty cechuje niesamowita prostota (to wszystko już kiedyś było?!) i… jeszcze większa siła.


Najpierw moją uwagę zwróciły kolory: musztardowo-żółta skóra przyciągała wzrok równie mocno, co głęboki granat i wiśniowa czerwień. Dalej - forma. Pozornie to modele, które dobrze znamy: ponadczasowa teczki, duży plecak. Mają w sobie miłą "sztywność" szkolno-biurowego uniformu. Prostokątne wycięcia (idealne na przełożenie dłoni) zachęcają do zrezygnowania z dodatkowego paska, kusi ich charakterystyczna, geometryczna sylwetka pozbawiona miękkich linii. Prostym (a jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że szalenie wyjątkowym) torbom towarzyszą minimalistyczne portfele (skromne przeszycia pilnują trzech kieszonek i miejsca na kartę kredytową), "i-pokrowce" oraz idealne, granatowo-karmelowe rękawiczki (dlaczego tylko męskie?!). Wszystkie projekty powstają w Polsce, u lokalnych rzemieślników. Mimo niewielkiej liczby modeli przyznaję - rzadko trafiam na marki tak przemyślane. Nie mogę tego wpisu zamknąć słowami innymi, niż te znalezione u źródła: "few words, but with a lot of sense".



A man of few words - www | fb | ig

Zdjęcia - materiały prasowe

15 stycznia 2016

ALE - Air

O biżuterii pisze się wyjątkowo trudno: jak ująć tę subtelną, srebrno-złotą delikatność tak, by oddać jej charakter? Pozornie to w ubraniach dzieje się więcej: różnią je materiały, fasony, detale, dodatki. A jednak to właśnie biżuteria potrafi całkowicie odmienić charakter stylizacji. Przywiązuję się do niej najbardziej - bez ukochanej bransoletki i pierścionka nie wychodzę z domu. Myślę, że równie mocnym uczuciem obdarzyłabym projekty z najnowszej kolekcji ALE.


W "Air" Aleksandra Przybysz - projektantka ALE - nawiązuje do architektury, na szczęście udaje jej się uniknąć przesadnie dosłownych interpretacji. Zamiast tego pojawiają się lekkie, ażurowe formy, przypominające tylko te, które można odnaleźć w miejskim gąszczu. Biżuteria ALE jest pozornie bardzo prosta: stalowe i srebrne modele nie posiadają dodatkowych zdobień, dekoracji. A jednak projekty Aleksandry Przybysz są idealnie dopracowane, nie ma tu miejsca ani na przypadek, ani na pomyłkę. Wszystkie elementy powstają w poznańskiej pracowni przy ulicy Fredry (naprawdę warto zajrzeć chociaż na patio pięknej kamienicy, w której mieści się showroom projektantki). W "Air" znajdziemy zarówno większe i bardziej odważne modele, jak i prostsze elementy, które z powodzeniem mogą stać się naszym ulubionym, codziennym dodatkiem. 




ALE - www | fb | ig

Zdjęcia - Monika Piecha-Ziółkowska, stylizacja - Joanna Kuchta/Modelove, makijaż - Agnieszka Nowak/Makijażownia, modelka - Karolina Hennig

11 stycznia 2016

Acephala - Don't kiss me FW 2015

Od kilku miesięcy (!) zabieram się za stworzenie tego wpisu i z czystym sumieniem przyznaję: każda próba okazywała się porażką. Może dlatego, że… nie umiem zdecydować się, co tak naprawdę myślę o kolekcji? Jedno jest pewne: kolejne miesiące mijają, a ja nadal o "Don't kiss me" pamiętam. Jesienno-zimowe propozycje marki Acephala zdecydowanie należą do ciekawszych propozycji mijającego już sezonu.


Projekty łatwo zapamiętać i nie da się zaprzeczyć, że są czymś naprawdę ciekawym - dlaczego więc tak trudno napisać o nich te kilka blogowych zdań? "Don't kiss me" to kolekcja pełna kontrastów: od inspiracji (Acephala kreuje "nową kobietę" na zasadzie przekraczania granic pomiędzy stojącymi do siebie w opozycji cechami), po same sylwetki. Masywne marynarki, długie koszule i szerokie płaszcze nie pozostawiają wątpliwości, z czyjej szafy pochodzą. Kontrastują z nimi materiały: delikatny jedwab, bawełna, satyna i wełny oraz nadruki przypominające dziecięce rysunki. Moje wątpliwości budzą trudne długości (po raz kolejny z czystym sumieniem przyznaję: każda próba noszenia takiej spódnicy w moim wydaniu, kończy się łzami i zgrzytaniem zębów) i pełna wyzwań kolorystyka: dla zgniłych zieleni oraz fioletowo-limonkowo-brązowych wstawek trzeba znaleźć naprawdę dobre towarzystwo. I tak, stoję (a raczej siedzę, przy moim ukochanym stoliku w Yeżyce Kuchnia) przed dylematem: czy "Don't kiss me" to kolekcja, którą lubię? Do rozmyślań dodaję godne podziwu materiały - tworzone na zamówienie żakardy i nadruki oraz eksperymentalne połączenia (jak - cytuję - "nietypowa w dotyku mieszanka bawełny, jedwabiu i gumy, mająca nieco zgrzebny, jakby lekko znoszony charakter"). Decyduję: tak, chociaż to rzeczy "do podziwiania". I wtedy trafiam na zdjęcie Marty Sinilo, która w żakardowym garniturze wygląda po prostu obłędnie; płaszcz zachwycający mnie na Dominice Perek i żakiet Agnieszki Przybylskiej. I myślę sobie, że może jednak się pomyliłam. Żałuję, że nie napisałam o Acephali szybciej.






Acephala - www | fb | ig

Zdjęcia i informacje - materiały prasowe 

6 stycznia 2016

Diana Jankiewicz - Astrapē FW 2015

Z nowym rokiem przyszła do nas zima: chyba dopiero teraz powinniśmy myśleć o grubych płaszczach, miękkich swetrach i niekończących się szalach. Przetrwanie w ujemnych temperaturach uważam za wyzwanie, dlatego staram się umilić sobie tę mroźno-szarą aurę. Z przyjemnością wracam więc do jesienno-zimowej kolekcji Diany Jankiewicz.


Diana jest w swoich projektach wyjątkowo konsekwentna: linię jej pięknych, ponadczasowych płaszczy można poznać z daleka. Trochę za duże, mocno związane w talii, ze szlachetnych wełen; z postawionym kołnierzem albo szerokimi połami. Z czarno-białego modelu w kropki cienka, pomarańczowa lamówka przechodzi na kaszmirowe szale w głębokim granacie lub popielatą, drobną jodełkę. Chociaż tak naprawdę pojawiła się przecież jeszcze latem, podobnie jak jedwabna sukienka z odkrytymi plecami (teraz - na szalone, karnawałowe tańce, wiosną - na pierwsze spacery nad rzekę) i wiązany w pasie, trochę płaszczowy model (tym razem z garniturowej wełny) z długim rękawem. Mam wrażenie, że w takich ubraniach można przeżyć tylko filmowe przygody: nie wiem jak wy, ale sama mam w swojej szafie pewną sukienkę, w której zawsze spotyka mnie coś dobrego. Nie zdradzę którą - w końcu chyba właśnie w tym sekrecie tkwi jej siła. Z ubraniami Diany w zanadrzu takich historii mogłoby być więcej. Czuję jedynie ogromny niedosyt, że modeli jest tak niewiele. Chociaż nad ilość przekładam jakość, to jednak mogłabym je podziwiać jeszcze przez przynajmniej kilka długich, zimowych wieczorów.





Diana Jankiewicz - www | fb | ig

Zdjęcia - Szymon Brzóska/StyleStalker, modelka - Ewa Wysocka, podziękowania - Klaudia Panasiuk